Dziś zaczęły się wakacje. To oznaczało mój wyjazd... wracam do Londynu. Jestem już dorosła i mogę decydować o swoim życiu. Nie wracam tam z nadzieją że spotkam moich przyjaciół choć bardzo bym chciała. Jednak Londyn jest wielki a zapewne oni zmienili już swoje miejsce zamieszkania. Maria zawsze o tym marzyła... ale chciała wyprowadzić się ze mną. A One Direction ...tak się nazywali... osiągając taką sławę na pewno się wyprowadzili. Może kiedyś idąc ulicami Londynu wpadnę na wesołą Marię wtuloną w Louisa. Tak...to chciałabym zobaczyć.
Siedziałam na łóżku oglądając nasze zdjęcia.
- Susan! Nie szykujesz się jeszcze?- Zawołała mama z dołu.
- Już idę!- Krzyknęłam i chowając zdjęcia w kieszeń od granatowej bluzy zeszłam na dół. - Jestem gotowa.- powiedziałam i wzięłam walizki.
- Dobrze chodzmy.- Wsiadłyśmy do auta i ruszyłyśmy na lotnisko. Nie było mi smutno opuszczać to miasto czy dom. Byłam wręcz uradowana tym faktem. Jednak było mi smutno zostawiać mamę.
W mgnieniu oka znalazłam się na lotnisku. Stałam w środku budynku.
- Pa kochanie. Obiecaj mi że będziesz na siebie uważać i że nie zrobisz nic głupiego.
- Obiecuję- Parsknęłam śmiechem. ' Nic głupiego' hahaha. - Kocham cię mamo- Mama mocno z całych sił mnie przytuliła.- Wiem mamo że trudno ci się ze mną pożegnać ale dusząc mnie nie zatrzymasz mnie- Zaśmiałam się a moja mama mnie puściła. Odeszłam kiwając.
Lot minął strasznie szybko. O wiele szybciej niż tamtym razem.
Wychodząc na ulice Londynu uroniłam łze. Tak strasznie się cieszyłam że znów tu jestem. Szłam ulicami Londynu ciągnąc za sobą walizkę. Był pewien minus mojego przyjazdu. Muszę sama znalezć sobie mieszkanie. Wstąpiłam więc do najbliższego sklepu i kupiłam gazetę. Trzymałam ją w ręku. Poszłam w stronę parku żeby usiąść w spokoju i przeczytać ogłoszenia. Na miejscu walizki położyłam obok ławki a ja rozsiadłam się na ławce. Jezdziłam palcem po gazecie szukając czegoś odpowiedniego, w sam raz dla mnie. Moją uwagę przyciągnęło jedno z ogłoszeń. Postanowiłam się tam wybrać. Wzięłam walizki i ruszyłam. Zrobiło się strasznie ciepło więc rozpięłam bluzę. Szłam różnymi ulicami. Niektóre z nich kojarzyłam a niektórych kompletnie nie znałam. Znalazłam się na jednej z głównych ulic jeśli chodzi o restauracje czy kawiarnie. Wstąpiłam do jednej z kawiarni po kawę latte.
W jednej ręce trzymałam walizki a w drugiej kawę. Miałam na nią tak wielką ochotę że nie mogłam doczekać się łyku. Zatrzymałam się żeby dokładnie sprawdzić adres. Wzięłam gazetę w rękę; żeby nie tracić na czasie ruszyłam. Błądziłam wzrokiem po gazecie szukając tego ogłoszenia. Nagle poczułam jak ktoś na mnie wpada i cała kawa wylewa się na mojej bluzce i drugiej osoby.
- Cholera- Wymruczałam pod nosem.
- Przepraszam nie chciałem.-Wgapiałam się w moją plamę i... plamę na mojej gazecie. No pięknie niczego nie szło się doczytać.
- Szlak- Wysyczałam.
- Odkupię tą kawę.- Chłopak nalegał i w jego głosie było słychać smutek. Chciałam zobaczyć co to za chłopak. Podniosłam głowę i...i...zobaczyłam...zobaczyłam Harrego. Poczułam jak moje serce zaczyna szybciej bić. Byłam taka szczęśliwa. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech od ucha do ucha. Nie przejmowałam się już brudną bluzką czy gazetą.
- Harry!- Krzyknęłam.
- Sus! Co ty tu robisz?- Uwiesiłam mu się na szyi.
- Przyleciałam dziś...przeprowadzam się tutaj.
- To świetnie! Nie poznałbym cię.
- No co ty.- Zarumieniłam się. Nie zmieniłam się za dość oprócz tego że zapuściłam włosy i zmieniłam trochę fryzurę no i schudłam.- Ty też się zmieniłeś. Wy mężniałeś-Palnęłam i zaczęliśmy się śmiać.
- Zapraszam cię do kawiarni na kawę latte.
- Super- Cieszyłam się tak bardzo...uczucie nie do opisania. Wróciliśmy do kawiarni w której byłam przed chwilą. Usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy kawę latte.
- Opowiadaj co u ciebie- Powiedział
- Ahh no w sumie to nic nowego oprócz tego że moje życie kompletnie się zmieniło...na złe- Ciężko mi było o tym mówić.
- Dlaczego na złe?- Pytał
- Harry... brakowało mi was.- Po moim policzku spłynęła łza. Wstał i otarł moją łzę. Następnie mnie przytulił.
- Ale nie płacz. Teraz już ci nie pozwolę nigdzie wyjechać- Po tych słowach zrobiło mi się cieplej na sercu i zrozumiałam że teraz będzie lepiej.
- Dziękuję.
- Dlaczego się w ogóle nie odzywałaś? Próbowaliśmy się do ciebie dodzwonić ale nie szło
- Niestety pech sprawił że telefon wpadł mi do kałuży i nic już się nie dało uratować...po za tym los chciał żebym się z wami nie kontaktowała wszystko robił wspak. Wybaczysz?
- No pewnie- Uśmiechnął się.
- A co u was?- Zapytałam
- Aaa...pewnie już wiesz...wszędzie reporterzy, koncerty i tak w kółko
- Yhym
- Mogę twój numer telefonu?
- Pewnie.- Podałam loczkowi numer.- Za chwilę muszę niestety iść.
- Dlaczego? Przecież jesteś tu sama.
- No tak ale muszę iść znalezc jakieś mieszkanie.- Mówiłam cały czas uśmiechnięta.
- Co?!- oburzył się.
- Coś nie tak?
- Nie pozwalam.- Loczek skrzyżował ręce i zrobił obrażoną minę.
- Na co?
- Żebyś gdzieś zamieszkała.
- No ale przecież muszę gdzieś mieszkać.- Złapał się za głowę.
- Zamieszkasz z nami.- Zadecydował.
- Z nami? To znaczy z kim?- Pytałam lekko ciekawa.
- Liamem, Zaynem, Louisem i Niallem.- No pięknie ja i 5 chłopaków.
- Jedna dziewczyna na pięciu chłopaków- Harry się zaśmiał. Przypomniały mi się słowa mamy ' Nie zrób nic głupiego.'. Wybuchłam śmiechem.- No nie wiem
- Nalegam
- No dobra.- Zgodziłam się bo w końcu mi ich brakowało i już wiedziałam że tak szybko ich nie stracę.
- To chodz zawiozę cię do nas.
- Harry ale bluzka. Nie pokaże się tak.
- Nawet ładny wzorek- Zaśmiał się. Na szczęście miałam przy sobie ubrania. Błądziłam wzrokiem po pomieszczeniu szukając łazienki. Na moje nie szczęście jej nie było.
- Nie ma tu łazienki?
- Widocznie nie.
- Ale...-
- Chodz już nie mogę się doczekać ich min.- Pociągnął mnie za rękę.
- Fakt... ty też miałeś fajna minę.- Zaśmiałam się
- Nie lepszą od twojej.- Zastanawiałam się co z bluzką bo nie chciałam się z nimi witać w pobrudzonej bluzce. - A bluzkę możesz zmienić w aucie.- Dodał loczek uśmiechając się łobuzersko. Jakby czytał w moich myślach. No pięknie... jednak było to chyba jedyne wyjście. Poszliśmy na parking. Po chwili byłam już w aucie Harrego.
- No dobra tylko nie patrz.- Powiedziałam na co ten się tylko uśmiechnął. Wyciągnęłam z walizki bluzkę a brudną z siebie zdjęłam. Czułam się nie zręcznie. Po chwili czysta bluzka była już na mnie. Przesiadłam się do przodu. Spojrzałam na Harrego i zobaczyłam banana na jego twarzy. Wnioskując gapił się przez lusterko. No cóż... jedno się w nim na pewno nie zmieniło...nadal był nie wyżyty.
Jadąc rozmawialiśmy o tym co się jeszcze działo. Harry opowiadał na jakie to pomysły wpadają. Niezle się przy tym naśmiałam.
_________________________________
I jak wam się podoba? Liczę na komentarze :D i zapraszam do czytania kolejnych rozdziałów.
WoW !!! Dzisiaj next .... ;)
OdpowiedzUsuń