Na początek chciałam podziękować za obejrzenie zwiastuna i za miłe komentarze :*
Ten rozdział jest dedykowany: Lucy która dzielnie czyta te wypociny oraz Tytka Tomstyhopama która motywuje mnie do pisania :*
Obudziłam się o godzinie 8:34. Byłam przejęta całą tą sytuacją. Zwlekłam się z łóżka. Wyciągnęłam z szafy luźny t-shirt i czarne rurki. Wykonałam poranną toaletę i ubrałam się. Wstawiłam wodę na herbatę i w między czasie prostowałam swoje włosy. To już nawyk...nie mam wyprostowanych włosów-nigdzie się nie ruszam. Susan nadal spała nie chciałam jej budzić. Postanowiłam przyrządzić nam tosty. Zaglądałam co jakiś czas czy się nie obudziła. Gdy śniadanie było gotowe poszłam sprawdzić czy Susan jeszcze śpi. Otworzyłam delikatnie drzwi. Wychyliłam głowę w głąb pomieszczenia. Podeszłam bliżej. Wydawało mi się że Susan śpi lecz ona leżała na łóżku z otwartymi oczami. Była wpatrzona w jeden punkt i nie odrywała od niego oczu. Po jej policzku spływały pojedyncze łzy. Usiadłam w rogu łóżka.
- Zrobiłam śniadanie- Powiedziałam a ona nawet się nie ruszyła.- Susan...- Nie reagowała. Postanowiłam zostawić ją samą. Wyszłam z pomieszczenia zostawiając delikatnie uchylone drzwi. Poszłam do kuchni. Wyciągnęłam talerz i nałożyłam sobie trzy tosty. Usiadłam na krześle i zaczęłam jeść.
Gdy skończyłam jeść śniadanie usłyszałam wibrację telefonu na blacie kuchennym. Na ekranie pojawiła się nazwa kontaktu 'Lou :*'. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do prawego ucha.(L-Louis M-Maria...)
M: Heejj
L: No hej...co słychać?
M: Ugh...
L: O co chodzi?...Susan?
M: Lou...ufff ona...ma kompletnego doła... leży w pokoju i nie reaguje na żaden mój ruch. Patrzy w jeden punkt a łzy same spływają.
L: Ale się porobiło...Harry czasem drze się bez powodu a czasem zamyka się ukrywając przed nami swój smutek.
M: Boże jak mi ich szkoda...
L: Taa...wczoraj chciał ją przeprosić ale już jej nie było nie docierało do niego to że się wyprowadziła...ma swoją durną naiwność. Modest zabroniło mu robić jakiegokolwiek ruchu związanego z Susan.
M: A Niall?
L: Cały czas jest smutny i o dziwo tylko z nim Harry chce rozmawiać.
M: Serio?
L: Yhym...
M: Pa kocham cię
L: Buziaki...ja ciebie też.
- Dzwonił H...kto dzwonił?- Usłyszałam głos Susan. Stała w drzwiach.
- Uhh...Louis- Kiwnęła głową- Chodź zjesz śniadanie
- Nie jestem głodna.
- Susan! Halo...zejdź na ziemię chcesz wyglądać jak anoreksja?- Przewróciła oczami i poszła z powrotem do pokoju. Usiadłam na krześle. Chwyciłam się za skronie i zaczęłam pocierać. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Podskoczyłam w miejscu po czym poszłam otworzyć.
- Dzień dobry...Pani Maria?
- Tak
- Proszę to dla Pani- Był to listonosz. Wręczył mi białą kopertę po czym kazał złożyć swój podpis na białym papierze. Zamknęłam drzwi i gdy obróciłam się o 180 stopni zobaczyłam Susan. Pokiwałam przecząco głową. Myślała że przyjdzie Harry jednak zawsze się zawodziła. Było mi jej strasznie żal. Weszłam z powrotem do kuchni. Usiadłam na krześle i zaczęłam przeglądać dokumenty. Same rachunki. Spojrzałam na zegar. Była już 10:58. Postanowiłam że pójdę zapłacić rachunki i zrobić zakupy. Weszłam do pokoju Susan. Z powrotem leżała.
- Wychodzę i niedługo będę.- Powiedziałam po czym wyszłam.
*: Oczami Susan*
Leżałam na łóżku patrząc w jeden punkt. Czułam się jak w filmie. Przypomniałam sobie wszystkie nasze szczęśliwe chwile bo do tego czasu tylko takie były. Co miały znaczyć wszystkie te słowa? Może mama miała w tedy rację...może po prostu chciał mnie wykorzystać...ale to nie zmienia faktu że go kocham i nie mogę bez niego żyć. Spojrzałam na telefon łudząc się że może dał znać. Były 4 wiadomości i 3 połączenia lecz nic nie było od Harrego. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Przeczesałam włosy. Moją uwagę przykuła żyletka. Nie zastanawiałam się tylko od razu po nią sięgnęłam. Czy można żyć bez tlenu? Nie...właśnie. Chwyciłam żyletkę i jednym ruchem pociągnęłam na skórze lewej ręki. Nie czułam bólu...tylko ulgę. Zwinnym ruchem zrobiłam jeszcze trzy większe kreski. Krew sączyła się i spadała kroplami na podłogę. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Obraz zamazywał się. Poczułam jakbym nie miała mięśni...bezsilność. Opadłam na ziemię. Moje powieki zamykały się powoli.
- Jestem! Ja niezdara zapomniałam pieniędzy!- Usłyszałam głos Mari. Gdybym mogła przyśpieszyłabym swoją śmierć. Słyszałam jak chodzi i mnie szuka. Nagle otwarły się drzwi i wpadła rozhisteryzowana Maria. Zaczęła coś mówić ale nawet jej nie rozumiałam. Szybko chwyciła jakąś szmatę i uwiązała w ogół mojego nadgarstka. Poczułam jak moje powieki zamiast opadać zaczynały się otwierać. Walczyłam...ale przegrałam.
Leżałam na łóżku. Maria świetnie sobie poradziła. Prosiłam żeby nikomu nie mówiła. Nie chciałam zamieszania. Była roztrzęsiona tak samo jak ja. Obydwie nie wiedziałyśmy co robić.
***** 2 tygodnie później.*****
*Oczami Mari*
Minęły 2 tygodnie od wszystkich szalonych zdarzeń. Mimo tego że Susan zabroniła mi mówić o tym co zrobiła zwierzyłam się Niallowi. Był zszokowany a zarazem smutny. Zawsze jak ktoś dzwonił czy przychodził pytała czy to Harry jednak nigdy to nie był on. Teraz już nawet przestała się pytać. Przyjęła swoją tezę. Jako pesymistka to nie wiem czy to kiedykolwiek będzie wyglądało tak samo jak przedtem a jako optymistka powiem że na pewno wszystko się ułoży. Było południe. Siedziałam w kuchni pijąc kawę i patrząc w okno. Szybko wszystko tak minęło...wakacje już się skończyły...One Direction jest w trasie i teraz na pewno nie przyjdzie do niej Harry. Co do mnie to rzadziej będę widywać się z Louisem a może wcale.
- Maria! Chodź szybko!- Usłyszałam krzyk Susan który sprawił że omal co nie wylałam kawy. Szybko poszłam do jej pokoju. Siedziała na łóżku z laptopem a łzy spływały po policzkach. Odwróciła laptopa w moją stronę. Był to tweett wysłany do niej ' Witaj! Pamiętasz imprezę na której tak dzielnie wypiłaś kieliszki procentowego napoju? Wiesz co się w tedy działo? Widocznie nie wystarczałaś Harremu. Zdradził cię a po tym została nieszczęsna pamiątka. Zapomnij o nim...przecież wiemy jaki on jest na pewno będzie chciał przyczynić się do wychowywania dziecka. Pa...miłego dnia :* '. Miałam ochotę udusić tą dziewczynę gołymi rękoma. Nie wierzyłam w to ale tak czy inaczej byłam strasznie wściekła.
- Może to był zwykły pretekst...to zdjęcie- Powiedziała Sus szlochając w poduszkę.
- Chyba w to nie wierzysz.- To raczej było zdanie oznajmujące.
- Nie wiem...pamiętam że chwyciła go za rękę i pociągła go gdzieś.
- Nie przejmuj się nią! Nie masz dowodu...może po prostu chce się koło niego zakręcić a ty byłaś dla niej przeszkodą.- Odpowiedziała unosząc ramiona na znak że nie wie. Opadła na łóżko. Wstałam i wróciłam do kuchni. Z chęcią wyrwałbym ją z domu ale ona się nigdzie nie chce ruszać. Byłam wiec jak w klatce...bałam się wychodzić żeby nie zrobiła sobie czegoś głupiego. Podskoczyłam gdy zadzwonił telefon. Jak zobaczyłam kto dzwoni to myślałam że zaraz dostanę oczopląsu albo wypłyną mi oczy- nie no bez przesady. Cieszyłam się tak jak fanki gdy ich widzą. No trochę mniej. Oczywiście wszystko tłumiłam w sobie. Szybko odebrałam.
M: Cześć Harry
H: Cze...cześć
M: Co u ciebie?
H: Uhg...
M: Czy to prawda że zdradziłeś Susan?- Wycedziłam.
H: Że co proszę?!- Miał ochotę przekląć ale się powstrzymał.
M: Dostała wiadomość od dziewczyny która była na jakiejś imprezie...
H: Bzdura! Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił...zaciągnęła mnie w tedy do baru...powiedziała że Susan prosiła ją żebym kupił jej drinka. Kupiłem jej i zaraz potem wróciłem do Susan.
M: Przepraszam...nie wierzyłam w to...
H: Chciałem spytać czy wszystko w porządku...
M: No wła...- Do kuchni wparowała Susan. Szybko się rozłączyłam.
- Kto dzwonił bo masz dziwną minę?
- Na prawdę...?Dzisiaj też przeleżysz cały dzień?
- Kto dzwonił?!
- No Louis...pytał czy wszystko w porządku- Zmarszczyła brwi.- Nie powinnaś wierzyć tej dziewczynie.
- Nie...nie przeleżę całego dnia. Pojedźmy nad jezioro.
- Na prawdę?! Boże dziękuję-Cały czas się nie uśmiechała- Ej mogłabyś się chociaż uśmiechnąć- Posłała mi sztuczny uśmiech.
Pojechałyśmy moim autem ponieważ Susan zostawiła swoje auto Harremu. Wpadła na genialny pomysł żeby wybrać się nad jezioro. Usiadłam na piasku obok Susan.
- Kochasz go?
- Kocham...kochać będę i nigdy nie przestanę. Nawet jeśli mnie zdradził...potrafię mu wybaczyć.- Mówiła to tak prawdziwe. Nie wiem czy zrobiłam dobrze ukrywając to że do mnie dzwonił ale jeśli powiedziałabym teraz straciłabym przyjaciółkę. Wstała i podeszła do brzegu. Podciągnęła rękawy.
Podeszłam do niej. Zmierzyłam ją wzrokiem ale zatrzymałam się na rękach. Było widać nowe ślady cięcia.
- Co to jest? Kiedy to zrobiłaś?
- Nic
- Przecież widzę!
- Blizny!
- Świeże
- No i co z tego! Nie bądź jak matka! Moje życie i to ja decyduję! Kiedyś sama przecież też to robiłaś...dzięki za pomysł!- Jej słowa mnie zabolały.- Na prawdę jesteś taka opiekuńcza!- Krzyczała z sarkazmem.
- Wiesz co nie dziwię się że Harry się do ciebie nie odzywa!
- Wiesz co nie dziwę się że rodzice ciebie nie chcieli!- Wydzierałyśmy się na siebie.
- Wiesz kto do mnie dzisiaj dzwonił?... Twój Harry!
- Dziwka!
- Pieprzona przyjaciółka!- Obróciła się i pobiegła gdzieś. Dopiero w tedy zrozumiałam co przed chwilą się stało. Straciłam przyjaciółkę...
* Oczami Susan*
To wszystko było pod wpływem emocji ale to nie znaczy że strasznie mnie obraziła i jest mi teraz jeszcze gorzej...Może leżało jej to na sercu...bo ja mówiłam to tylko żeby jej dogryźć. Nie wierzyłam w to że nie powiedziała mi od razu że dzwonił Harry. Dlaczego miała to ukryć? Biegłam przed siebie.
Pomagało mi to rozładować wszystkie emocje. Gdy wbiegłam do miasta zobaczyłam znajomą twarz. To była ona...
- Co to ma znaczyć?! Myślisz że ci uwierzę?!
- Ooo...jakie to słodkie. Biedny Harry. Szkoda że mi się nie udało no cóż spróbuję innego sposobu.
- Nie będzie innego sposobu!- Wysyczałam po czym otwartą dłonią uderzyłam ją w policzek. Skrzywiła się z bólu. Chwyciła moje włosy i zaczęła ciągnąć. Zamachnęłam się i dziewczyna upadła na ziemię.
- Szkoda że nie ma Harrego żeby mógł zobaczyć jak się bijesz...i przegrywasz. -Moje kolana znalazły się po obydwu stronach jej bioder. Zacisnęłam pięść i uderzyłam dwa razy ją w twarz. Ktoś mnie odciągnął. Był to jakiś chłopak. Szarpałam się. Gdy mnie puścił odeszłam a blondynka pokazała mi środkowy palec. Nie panowałam nad emocjami. Szłam z spuszczoną głową. Weszłam w jakieś ciemne ulice. Usłyszałam że ktoś za mną idzie. Odwróciłam się i zobaczyłam trzech chłopaków w kapturach. Momentalnie zaczęłam biec. Kondycję miałam bardzo dobrą. Napinałam mięśnie żeby wydobyć jak najwięcej siły. Wybiegając z ulicy wpadłam na kogoś ale nie przestawałam biec. Za cel obrałam sobie dom Mari. Byłam już blisko. Cały czas biegłam. W mieszkaniu wbiegłam do pokoju. Wzięłam torbę i wrzuciłam do niej wszystko co moje. Założyłam ją szybko i zbiegłam na dół. Nie chciałam zaznać konfrontacji z Marią. Na podjeździe zobaczyłam znane auto. Takie samo jak ma Harry. Nie miałam czasu się przyglądać. Biegłam jak najszybciej się dało. Pech który nigdy mnie nie opuszczał sprawił że lunął deszcz. Wbiegłam do autobusu który stał na stacji. Był pusty. Usiadłam na fotelu. Wyjęłam mp4 i zaczęłam słuchać muzyki.
*Oczami Mari*
Gdy wróciłam do domu nie było Susan...i jej ubrań...niczego. Zaczęłam płakać. Rozległ się głośny dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Harrego.
- Jest Susan?...Co się stało?
- Właśnie chodzi o to że jej nie ma...znikły jej ubrania...wszystko.-Odwrócił się szybko i zbiegł po schodach. Zamknęłam drzwi i osunęłam się na podłogę. Płakałam...bałam się że zrobi sobie coś.
_________________________________________________________________________________
Postarałam się rozwinąć...i jak się podoba? Co sądzicie o tym co się wydarzyło: cięcie się, zatajenie że dzwonił Harry, kłótnia, wyjazd...?
Tradycyjnie
5 komentarzy= next
Ps. chyba jestem dumna z tego rozdziału XD
Zarąbisty zresztą tak jak każdy ;-) z niecierpliwością czekam na nn
OdpowiedzUsuńNie chce klnąc bo bylo by sporo brzydkich slow ale mowie tak pozytywnie. wszystko sie wali i co dalej ... nie mam pojecia. Ciecie ale dlaczego wszystko na Marie. Kłótnia pomiedzy dziewczynami przykra sprawa.... Harry rób cos ... xdede nie moge doczekac sie next :-) :-) :-) :-)
OdpowiedzUsuńI powinnaś byc dumna.♥
OdpowiedzUsuńTO JEST BOSKIE.♥
TO JEST ŚWIETNE.♥
TO JEST GENIALNE.♥
DODAWAJ NASTĘPNY.♥
+'Przyjaźnie, które wymagają wysiłku,mogą być najcenniejsze'
'-Widziałem Go'
Dziewczyna,która niesie za sobą tajemniczą przeszłość.
Dziewczyna,która się...boi.
Wyjeżdża do Londynu. Ale czy to wyjdzie jej na dobre? Kogo tam spotka? Jakie wydarzenia będą miały miejsce? Czy te miasto odnowi starą przyjaźń?
Dowiesz się czytając ' MORE THAN THIS '
cassie-and-one-direction.blogspot.com
Pozdrawiam.:)
super :) genialny rozdział !!!! <3 kocham go !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :*
OdpowiedzUsuńNo ja też jestem dumna z tego rozdziału. ;D Jeśli można tak powiedzieć. Z całego serca dziękuję za dedyk dla mnie. Piękna sprawa. Kłótni pomiędzy dziewczynami nie rozumiem o.O to nie wina Marie. Co do Harryego to wierzę całym sercem, że się jeszcze pogodzą i będzie soo nice !!. Zapraszam również do mnie bo jak się okazało mamy nowy rozdział (sama byłam w szoku). Myślałam, że Susan potnie sie mydłem czy coś, masłem albo innym detergentem, a ty proszę żyletka. Szacun dla Susan. Nie mam nic innego do napisania. Idę się rzucić z dywanu na podłogę. Żegnaj!
OdpowiedzUsuńPo prostu ZAJEBISTY <3 Ja chce NEXT!!! :D
OdpowiedzUsuńTralalal, jak fajnie czyta o dziewczynie, która ma takie samo imię jak ja :D
OdpowiedzUsuńA rozdział świetny i zapraszam do mnie:
http://stypayhorliksonx.blogspot.com/
Zachęcam do komentowania :))
Mam przypomnieć ci, że jest już 7 komentarzy a nowego rozdziału brak?!
OdpowiedzUsuń