czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 35

Dziękuję wam że dotrwaliście do końca :*

                                    włączcie (http://www.youtube.com/watch?v=RvMeOllo_Vo)

Walczyłam z powiekami żeby je otworzyć. Stały się nagle ciężkie jak nigdy. Pamiętałam tylko co działo się w domu późniejszych wydarzeń nie. Otworzyłam oczy. Znajdowałam się sama w pokoju. Ściany miały kolor zielony. Obok mnie znajdowały się kroplówki i różne aparatury. Panowała denerwująca cisza. Było słychać tylko tykanie aparatur. Podniosłam się na łokciach ale zaraz opadłam. Ból który się pojawił był straszny...bolał mnie brzuch. Chwyciłam się za niego. Obróciłam na lewy bok. Nogi podkurczyłam. Głowę miałam wtulona w poduszkę. Łzy napłynęły niespodziewanie. Wypływały i spadały po moich policzkach dość szybko. Ból stawał się co raz silniejszy.  Zaczęłam krzyczeć. Nie mogłam wytrzymać. Przez myśl przebiegały pytania ' Co stało się z dzieckiem?'. Na szczęście miałam dużo siły i mogłam krzyczeć. Nie wołałam o pomoc. Po prostu krzyczałam z powodu silnego bólu. Paznokcie wżynałam w materac. Stopami szurałam o pościel. Próbowałam dotknąć przycisku który dał by sygnał pielęgniarką że potrzebuje pomocy ale moje ręce drżały. Drżały tak mocno że nie mogłam w trafić w duży przycisk. Byłam zdana tylko na siebie. Musiałam czekać aż ktoś usłyszy mój krzyk.
- Proszę podać środki przeciwbólowe.- Usłyszałam głos lekarza. Podszedł obok mnie. Zaczął majstrować przy kroplówce.
- Doktorze- Wyszeptałam zachrypniętym głosem od krzyku.
- Spokojnie...proszę nic nie mówić- Miałam go posłuchać? Nigdy ...musiałam wiedzieć.
- Co z moim dzieckiem...gdzie jest Harry?- Lekarz udał że nie słyszy.- Co z moim dzieckiem?!- Wydarłam się mimo silnego bólu gardła.
- Jest zdrowe- Powiedział lekarz i wyszedł. Przyszła pielęgniarka i wstrzyknęła jakiś środek przez mój welflon. Moje powieki znów zaczęły robić się ciężkie. Były tak silne że nie miałam siły z nimi walczyć. Poczułam się bezsilna. Zamknęłam oczu i odpłynęłam. Nie czułam już bólu. Było lepiej ale chciałam zobaczyć Harrego mocno go przytulić. Chciałam zobaczyć Darcy. Powiedzieć jak bardzo ją kocham i wziąć w swoje ręce.
- Susan obudź się- W mojej głowie rozległ się głos mojej mamy. Przecież jej tu nie było. Przecież mnie zostawiła. Dlaczego kazała mi się obudzić?

*Oczami Harrego*
Byłem w szpitalu. Ciężko jest siedzieć normalnie wiedząc że twoja 1/2 serca właśnie cierpi. Słyszałem jak krzyczy. Nie mogłem tego znieść. Łzy same spływały po moich policzkach. Chciałbym jej pomóc ale nie mogłem. Mogłem tylko siedzieć i czekać. Nie pozwalano mi do niej wejść. Nie wytrzymywałem tego. Swoimi dłońmi ciągnąłem się za włosy. Uderzyłem nogą w krzesło. Chciałbym cierpieć za nią. Widziałem już Darcy. Była taka drobna. Miała śliczne oczka. Bolało mnie to że Susan nie mogła jej przytulić.
- Harry- Podeszła do mnie Maria. Chwyciła moje ramię. Nie byłem na nią zły że nie było jej w tedy przy niej. Ona jednak obwiniała za wszystko siebie. Byli z nami wszyscy. Cierpieliśmy razem z nią. Bałem się.
- Harry..będzie dobrze- Powiedziała Maria łkając.
- Sama w to nie wierzysz

*Oczami Marii*
Krzyk Susan sprawiał że na moim ciele pojawiały się ciarki. Momentalnie zaciskałam oczy. Nie mogłam słuchać jak cierpi. Nie sądziłam  że to tak się potoczy. Wszystko przeze mnie. Gdybym była w tedy obok niej. Pomogłabym jej. Może nie cierpiała by tak jak teraz. Dlaczego akurat w tedy pokusiło mnie żeby pójść na ten pieprzony ogródek? Była przecież w 9 miesiącu to w tedy powinnam poświęcić jej więcej uwagi. Wszystko co złe dzieje się przeze mnie. Nienawidzę siebie. Podano jej lek który miał sprawić że zaśnie i nie będzie czuła bólu. Fajnie ale przecież i tak w końcu się obudzi. To była już 3 dawka. Za każdym razem krzyczała jeszcze głośniej. Bardzo bym chciała do niej wejść ale nie możemy.

~~2 godziny później~~
*Oczami Harrego*
Godzinę temu gdy się obudziła krzyczała tak głośno że słyszeli ją ludzie piętro niżej. Nikt nie wiedział co się dzieje...albo po prostu nie chcieli nam powiedzieć. Teraz aktualnie nie wiedziałem co się dzieje. Wszyscy siedzieliśmy na krzesłach ustawionych pod ściana i czekaliśmy nie wiadomo za czym.
- Obudziła się- Na przeciwko nas stanęła niska pielęgniarka. Wstałem jak oparzony z krzesła.
- Dzień dobry- Nagle pojawił się lekarz.
- Co z nią?- Chciałem coś powiedzieć ale nie umiałem. Maria zrobiła to za mnie.
- Możecie do niej wejść- Dlaczego nie odpowiedział? Ucieszyłem się że mogę ją zobaczyć.- 2 osoby- Dodał lekarz. Kiwnąłem głową w stronę Marii. Ruszyliśmy do wejścia. Leżała na łóżku. Cała blada, oczy miała podkrążone. Wyglądała strasznie. Podszedłem bliżej. Spojrzałem na Marię. Rękę miała położoną na ustach. Łzy spływały po jej policzkach.
- Susan...boli cie?- Spytałem. Spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. Jakby prosiła mnie o pomoc. Jedna z pielęgniarek które chłodziły jej czoło odezwała się.
- Boli ją...tylko że ona już nie ma siły.- Po moim policzku spływały łzy. Chwyciłem jej dłoń była chłodna. Moją uwagę przykuł materac. Były na nim ślady jej paznokci. Były tak silne że materac miał dziury.
- To nie wszystko- Powiedziała do mnie jedna z pielęgniarek. Najwidoczniej wiedziała że przyglądam się zadrapaniom. Okryła pościel gdzie miała stopy. Materac był cały powycierany od jej pięt. Spojrzałem na piety. Były na nich bandaże. Przyjrzałem się uważniej. Na materacu było widać jeszcze ślady krwi. Przeraziłem się. Nie mogłem wytrzymać jak cierpi. Cały czas wyglądała jakby chciała coś powiedzieć. Otwierała buzie ale żaden dźwięk się nie wydobywał z jej ust.
- Nie mogę- powiedziałem zakrywając łzy. Maria mnie przytuliła. Sama cała się trzęsła i płakała.
- Darcy- Usłyszałem cichy i zachrypnięty głos Susan. Cieszyłem się że jej się polepsza. Właśnie Darcy. Wybiegłem z jej pokoju. Poprosiłem grzecznie pielęgniarki o małą.

Zaniosłem Darcy do jej pokoju. Pielęgniarki nie odstępowały jej na krok. Maria siedziała przy niej. W jej oczach pojawiła się iskierka i delikatny prawie nie zauważalny uśmiech. Podszedłem do niej bliżej i położyłem Darcy w jej dłonie. Przytuliła ją mocno. Chwyciła moją koszulkę gdy się nachylałem. Przytuliłem ją.

*Oczami Susan*
Widok Darcy i Harrego sprawił że serce się radowało. Nie miałam siły żeby powiedzieć jak bardzo ich kocham. Gdy podał mi Darcy w ręce nie czułam bólu. Byłam najszczęśliwsza na świecie że mam takie cudowne skarby. Darcy byłą śliczna. Drobna. Miała oczy Harrego. Chociaż nie widziałam ale wiedziałam że będzie mieć dołeczki. Gdy Harry był przy mnie czułam się lepiej. Chwyciłam go za koszulkę. Chciałam aby mnie przytulił. Poczułam jego zapach. Czułam się lepiej wiedząc że odejdę w spokoju. Przy moich dwóch skarbach. Sądziłam że nigdy ich nie opuszczę ale niestety musiała nadejść ta chwila. Teraz był dobry moment. Oddychałam ciężko. Nie walczyłam już ze śmiercią. I tak bym przegrała. Wieść o tym że odejdę przy nich cieszyła mnie teraz najbardziej. Kątem oka dostrzegłam że w pomieszczeniu znajduje się jeszcze Niall. Siedział w rogu pokoju. Nogi miał podkurczone. Płakał. Czułam że umieram. Obraz zaczął się zamazywać.
- Kocham was- Wyszeptałam ciężko te ostatnie słowa. Harry odsunął się. Ja w tedy już odchodziłam. Obraz zaczął się zamazywać. Słyszałam wariacje maszyn.
- Susan!- Słyszałam głosy które odbijały się echem. Lekarz pozwolił im wejść bo wiedział że nie ma już szans. Dlatego też pielęgniarki po prostu wyszły z pokoju. Umrzeć w cierpieniu to coś strasznego ale umrzeć wiedząc że były przy tobie najważniejsze osoby i że zakończyło się życie słowami które znaczyły tak wiele to śmierć najmniej bolesna. Nastała ciemność i cisza.
Nagle zerwałam się. Podpierałam się łokciami. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Był to szpital. Nikogo nie było w pomieszczeniu. Nic nie pamiętałam. Wszedł do mnie lekarz.
- Dzień dobry! Jak się czujesz?
- Dzień dobry! W sumie to dobrze. Czy może mi Pani wytłumaczyć dlaczego tu się znalazłam?
- Nie boli cie głowa?
- Nie
- Więc trafiłaś tu do nas prosto ze szkoły. Skarżyłaś się w szkole na ból głowy a później miałaś jeszcze zawroty. W trakcie w-f  upadłaś na ziemie a z twojego nosa zaczęła lecieć krew.- Nic z tego nie rozumiałam. Przecież... mówią że gdy umierasz widzisz życie przed oczami. Czy ja właśnie je zobaczyłam? To nie miało miejsca? Ale przecież to było... to jest nie możliwe. Zaczęłam sobie przypominać. Tak...to po prostu była moja przyszłość. 

- Pani  doktor czy może Pani przyjść?- Pytała niska pielęgniarka. Znałam ją. Była przy mnie gdy...to nie ma sensu. Czy w ogóle to jest możliwe? Musiałam coś sprawdzić. Gdy Pani doktor opuściła pomieszczenie zeszłam z łóżka i udałam się na oddział niemowląt. Jechałam windą. Nie pozwolono by mi tu pewnie wejść. Zakradłam się. Szłam korytarzem. Pokój numer 7...zaraz zaraz. To ten. Łóżko na którym leżałam w moim śnie było właśnie sprzątane przez pielęgniarki. Musiało by coś zostać jakiś ślad...właśnie zadrapania. Weszłam do środka. Spojrzałam na łóżko. Serce zaczęło szybciej bić. Wybiegłam z pokoju. Były...były zadrapania. Biegłam gdzie leżą małe dzieci. Spojrzałam na wszystkie. Małe kruche dziecko o zielonych oczach leżało w łóżeczku. Nie wiedziałam co się dzieje. Włącz ( http://www.youtube.com/watch?v=d2MA1N-nXqQ) Zaczęłam biec. Nagle na kogoś wpadłam.
- Uważaj!- Upadłam na ziemię. Poczułam jakby mózg zaczynał pracować od nowa. Jakby miał mi coś uświadomić a zaraz powrócić do dawnej pracy. Chłopak nawet nie odezwał się. Miał śliczne kasztanowe włosy i zielone oczy. Płakał. Zaraz otrząsnął się i podał mi rękę.- Dziękuję- uśmiechnęłam się.- Dlaczego płaczesz?- Może nie powinnam pytać ale coś mnie kusiło. Chłopak w końcu na mnie spojrzał.
- Minęły 2 tygodnie odkąd zmarła moja dziewczyna. Zawsze gdy tu przychodzę zaczynam płakać.
- Przepraszam nie wiedziałam.
- A ty ...co tu robisz?- Spytał
- Przyszłam popatrzeć na dzieci- uśmiechnęłam się.- Ta dziewczynka jest śliczna- Wskazałam na zielonooką.
- Mówisz o Darcy?
- Tak- Szybko przeczytałam imię. 
- To jest moja córeczka- powiedział dumny. Uśmiechnęłam się.- Przepraszam... nawet się nie przedstawiłem.
- Nie szkodzi... Susan
- Harry. Masz cudowne imię...tak jak moja...- Urwał. Czułam jakbym go znała. 
- Dziękuję
- Może pójdziemy na kawę?- Zaoferował
- Oczywiście- Uśmiechnęłam się. 




I znów zaczyna się wszystko od początku... ale teraz trochę inaczej. 





KONIEC
________________________________________________________________________

Starałam się zrobić ten rozdział dłuższy niż miał być. Udało się! Szkoda mi jest że już jest koniec. Mam nadzieję że teraz wy się wykażecie swoimi umiejętnościami i opiszecie mi swoje wszystkie wrażenia związane z tym rozdziałem i całym blogiem. Zróbcie mi taką przyjemnośc  na koniec :D 

Ps. Zapraszam na mój nowy blog http://love-anger-happiness.blogspot.com/ 
Kocham was

środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 34

Pojawiło sie dużo pytań czy muszę już to kończyć. Otóż tak. Nie chce pisać dalej ponieważ sądzę że później stawałoby się to nudne. Wymyślałabym jakieś historie. Można też powiedzieć że wyczerpałam już wszystkie możliwości w tym opowiadaniu. Proszę was abyście zajrzeli na mój nowy blog. Nie zaczęłam go bez powodu. Wiedziałam już dość dawno kiedy zakończy się to opowiadanie. Wiedziałam że się nie ucieszycie więc postanowiłam pisać po prostu inne. Mam nadzieję że spodoba wam się tak samo jak i ten :) ( rozdziały na nowym blogu pojawiają się co tydzień)  http://love-anger-happiness.blogspot.com/ 
_________________________________________________________________________________

Na wieść o mojej ciąży ucieszył się każdy...no z wyjątkiem mojej mamy. Przeprosiła mnie i zostawiła. Nie jest wcale tak łatwo zapomnieć. To przecież jest własna matka. Trudno jest zapomnieć...a co dopiero się czuć. Chciałabym aby w tych najgorszych momentach była przy mnie i pocieszała mnie. Teraz nawet nie wie że będzie miała wnuka. Próbowałam się skontaktować na wszystkie możliwe  sposoby. Czasami wydaje mi się że ona po prostu kazała mi wybrać. Swoim zachowaniem wybrałam ich- moich przyjaciół. Chciała odejść w zgodzie. Nie rozumiem jak mogła tak po prostu...odejść. Na szczęście miałam ich. Moich przyjaciół, Harrego i naszego bobaska.

Ciąża przebiegała bardzo dobrze. Byłam w 4 miesiącu. Cieszyłam się z faktu że nie dostałam wielkiej dupy. Wyglądałam tak jak wcześniej tylko że miałam większy brzuch. Harry powtarzał że do twarzy mi w ciąży. Dzwonił codziennie...czasami aż za często. Kontrolował mnie na każdym kroku. Maria też nie spuszczała mnie z oka. Najlepiej byłoby dla nich gdybym po prostu położyła się i przeleżała całą ciążę... ale ja tak nie mogę. Muszę sprzątać, gotować. Nie odczuwałam żadnych dolegliwości. Dzisiaj miałam iść sprawdzić płeć dziecka. Było mi strasznie przykro że nie mogę iść tam z Harrym. Bardzo bym chciała.
- Wiem!- Krzyknęła Maria. Siedziałam w salonie a ona w kuchni przyrządzała nam śniadanie. To jest uparte jak osioł.
- Hmm?
- Nazwiemy go Johs- Mówiła kończąc ostatnią kanapkę.- Albo nie Edward- Powiedziała kładąc śniadanie na stół.
- A może William- Zakpiłam z niej. - Skąd w ogóle wiesz czy to chłopczyk?
- Nie wiem- Wzięłam kanapkę i z chęcią skonsumowałam. Po pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Rozejrzałam się po pokoju. Nagle wstałam ja oparzona bo rozpoznałam ten dzwonek bardzo dobrze. Zaczęłam poszukiwać telefonu ale nigdzie go nie widziałam. Podnosiłam poduszki na kanapie...nigdzie.
- Tu- Powiedziała Maria trzymając telefon w ręce. Wyrwałam go i odebrałam nie patrząc nawet kto dzwoni.
H: Cześć różyczko- Wystarczyło żebym usłyszała pierwszą literę.
S: No hej
H: Jak się czujesz?
S: Bardzo dobrze. Wiesz co jest dzisiaj nie?
H: Tak. Szkoda że nie będzie mnie przy tobie. Tak bardzo bym chciał.
S: Też bym bardzo chciała.
- Susan! Jest już 10! Zostało nam tylko 10 minut.- Szybko pożegnałam się z Harrym i ruszyłam do drzwi jak oparzona. Zapomniałam zmienić buty ale w porę upomniała mnie Maria. Wbiegłyśmy do auta i ruszyłyśmy z piskiem opon.

Nienawidziłam szpitali. Byłam już w środku pomieszczenia. Ściany były zielono- niebieskie co niezbyt się komponowało.  Leżałam na wysokim łóżku. Lekarz właśnie przygotowywał aparaturę. Usłyszałam pukanie do drzwi. Po chwili wyłoniły się kasztanowe loki i on...mój Harry...przyjechał.
- Harry- Krzyknęłam i mocno go do siebie przytuliłam. Spojrzałam na niego co robi. Uklęknął na lewe kolano. Zaczął przeszukiwać swoją kieszeń. Zobaczyłam małe czerwone pudełeczko. Serce na chwilę mi stanęło.
- Wyjdziesz za mnie?- Chyba...przestałam funkcjonować. Nie wiedziałam co robić. Nie spodziewałam się. Patrzył na mnie tymi swoimi cudownymi oczami.
- TAK!- Krzyknęłam gdy wszystkie komórki wróciły do pracy. Uwiesiłam się na jego szyi. Włożył mi pierścionek na palec i mocno mnie pocałował.
 - Gratulację- Przyłączył się z oklaskami lekarz. Pokiwaliśmy na znak że dziękujemy.- Proszę podnieść bluzkę do góry.- Rozkazał lekarz. Harry siedział obok mnie i trzymał za rękę. Lekarz jeździł urządzeniem po moim brzuchu. Było mi obojętne jaka będzie to płeć. Każde dziecko bym kochała. Widziałam że Harry się denerwuje.
- Dziecku nic nie zagraża- Odetchnęliśmy z ulgą. Teraz tylko czekać na werdykt.- Będzie dziewczynka- Lekarz uśmiechnął się miło
- Darcy!- Krzyknął i wstał jak oparzony Harry. Nigdy nie widziałam go chyba bardziej szczęśliwego. Bardzo się cieszyłam. Nie sądziłam że tak szybko wybierzemy imię.

* 4 miesiące później*
Mój brzuch jest olbrzymi. Śmieją się że muszę spać sama bo Harry się nie mieści. Są to tylko puste słowa Louisa. Leżałam właśnie z Harrym na kocu. Postanowiliśmy zrobić sobie piknik w parku. Dzieci biegały wokół nas. Wszystkie szczęśliwe i uśmiechnięte. Tak jak my.
- Wszystko w porządku?- Pytał Harry. Poczułam silne kopnięcie w brzuch.
- Ałł- Syknęłam
- Co się dzieje?
- Nic po prostu gdy mała słyszy twój głos to zaczyna kopać.
- Na prawdę?
- Tak- Chwyciłam rękę Harrego i przyłożyłam do miejsca w którym kopie.- Powiedz coś.
- Cześć malutka...Darcy- Z naszych twarzy nie znikał uśmiech. Wiecznie uśmiechnięci- wiecznie szczęśliwi.

* 9 miesiąc ciąży*
Leżałam na łóżku w pokoju. Maria krzątała się po ogródku. Dotykałam brzucha jeżdżąc po nim dłonią. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Dziecko to skarb. Cieszyłam się że to samo może powiedzieć Harry. Bałam się że będzie mnie mógł odtrącić. Teraz wiem że jest to osoba na której można polegać w każdej sytuacji. Nie spotkałam w życiu nikogo wspanialszego.
- Moje dwa skarby- Powiedziałam sama do siebie. Poczułam silny ból brzucha. Był to skurcz. Mocny. Zwijałam się z bólu. Wstałam z łóżka podpierając się rękoma.
- Maria!- zaczęłam krzyczeć trzymając się za brzuch. Nasilały się co 10 sekund. Krzyczałam cały czas.
Miałam co raz mniej siły. Czułam jak nogi mi miękną.
_________________________________________________________________________________

Papa pam i co dalej? :O xd

Wybaczcie że taki krótki. Wyraźcie swoje opinie :D Pozdrawiam was marchewy. 

3 komentarze= next  

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 33

*Oczami Harrego*
Otworzyłem nagle oczy. Susan leżała na brzegu łóżka. Wyglądała jakby miała zaraz spaść. Chwyciłem ją w talii i przysunąłem do siebie. Ani drgnęła. Spała jak zabita. Przykryłem ją i zszedłem z łóżka. Wziąłem swoje ubrania i poszedłem się przebrać. Był wrzesień...jesień dawała się we znaki. Liście opadały a słońce świeciło za szarymi chmurami. Nienawidziłem takiej pogody. Zszedłem na dół. Nikogo nie było. Spojrzałem na zegarek. 7:26 no tak...wszyscy śpią. Włączyłem stare radio które było na szafce i postanowiłem uszykować jedzenie. Wyjąłem pomidora, ogórka, szynkę i ser. Miałem mały problem z odnalezieniem chleba. Przeszukiwałem szafki przypadkowo trzaskając drzwiczkami. Byłem przyzwyczajony do swoich szafek które mimo silnego pchnięcia nie trzaskały. Na każdą ze skibek nałożyłem wcześniej uszykowane produkty. Większym problem okazało się krojenie pomidora. Traciłem przy tym cierpliwość. Kawałki były dość duże i krzywe. Usłyszałem jak po raz kolejny telefon Susan wibruje na stole. Zaczynało mnie to denerwować więc ruszyłem w jego stronę. Dzwonił 'Mark'. Nie trawiłem kolesia...tak... może dlatego że byłem zazdrosny.
H: Cześć
M: Mogę Sus?
H: Yghym...właśnie rozmawiasz z jej chłopakiem i powinieneś wiedzieć że on nie lubi jak jakiś zadufany chłoptaś mówi do niej per Sus. Nie możesz jej bo jest moja. Ona też ciebie nie chce więc weź sobie koleś odpuść. Cześć- Zaśmiałem się pod nosem i rozłączyłem. Nie pozwolę żeby się do niej dowalał tym bardziej że...
- Cześć Karolina- Przywitałem się z dziewczyną która właśnie weszła do kuchni.
- Hej Styles- Usiadła przy stole czekając na śniadanie. Po chwili po schodach zbiegli wszyscy. Zaraz...zaraz a gdzie Susan?
- Siema- Przywitali się głośno.
- Hej. Gdzie Sus?- Nagle wszyscy spojrzeli na drzwi które prowadziły do ogrodu. W drzwiach stała Susan. Rękę trzymała na ustach. Ziewała.
- Nie powinnaś czasem zejść schodami?- Powiedział poważnie Liam.
- Jak ty się tu znalazłaś?- Zapytał Niall
- A wiesz otworzyłam okno i tak mnie naszło żeby potrenować skoki- powiedziała sarkastycznie.
- A tek serio?- Tym razem pytała Maria.
- Postanowiłam się przewietrzyć i zeszłam innymi schodami.- Usiadła przy stole. Zaniosłem im kanapki.
- Uuu Styles robił śniadanie- Zadrwił Zayn.
- Co to jest? Pomidor? Nie chciało ci się kroić?- Zaśmiała się Susan. Udałem zdenerwowanego i posłałem jej groźne spojrzenie. Wstała od stołu i zaczęła uciekać. Goniłem ją. Znajdowaliśmy się w kuchni. Nagle poślizgnęła się i zaczęła upadać na plecy. Jej upadek był znacznie  miękciejszy ode mnie. Upadła na mnie a ja  na zimne płytki.
- Styles- Mruknęła a ja w odpowiedzi się zaśmiałem. Podłoga była ślizga nie bez powodu. Pomidor miał dużo wody. Pocałowała mnie w usta i szybko wstała.
- Już się tak nie miziajcie- Parsknął Louis.
- Lulu marchewko...niech się sobą nacieszą.- Powiedziała Maria chwytając jego dłoń.  Układało im się coraz lepiej.
- No racja
- Zapomniałam...przecież dzisiaj mnie opuszczacie.- Powiedziała Sus robiąc smutną minkę. Dziś nadszedł dzień w którym wracaliśmy do pracy. Zostałbym dłużej gdyby nie trasa. Będę dzwonić do niej kiedy tylko będę miał czas.

~~2,5 tygodnia później~~

*Oczami Susan*

Maria postanowiła zostać u mnie. Bawiłyśmy się świetnie. Harry dzwonił do mnie codziennie po kilka razy. Odkąd z nim jestem czuję się lepiej i co najważniejsze... przestałam się ciąć. Siedziałam u siebie w pokoju przeglądając swój kalendarz. Liczyłam dni: 1,2,3,4,5,6,7,8,9,10,11...20,21,22,23,24,25,26,27,28,29,30,31,32.....40. Wytrzeszczyłam oczy. To nie jest możliwe żeby aż o tyle spóźniała mi się miesiączka. Miałam regularnie co 28 dni. Czy...czy? Spojrzałam na swój brzuch. Kompletnie nie wiedziałam co robić. Nie sądziłam że kiedykolwiek znajdę się w takiej sytuacji. Nie powiem że się nie cieszyłam.
- Maria!- Zawołałam ją. Po to są przyjaciele. Wiedziałam że na pewno coś mi powie, doradzi. W końcu sama zaszła kiedyś w ciążę. Usłyszałam jak biegnie po schodach. Wbiegła jak oparzona.
- Coś się stało?- Poklepałam miejsce obok siebie żeby usiadła.
- Ugh...bo ja...ja...- Nie wiedziałam jak zacząć.
- Spokojnie.- Wzięłam głęboki wdech i wydech.
- Miesiączka mi się spóźnia- Powiedziałam najszybciej jak potrafiłam.
- Jak to?- Aż podskoczyła. - To ty... ruchałaś się ze Stylesem? O Boże!- Chwyciłam się za głowę. Czasami zachowywała się na prawdę dziwnie. Teraz mogłabym ją nazwać fanką One Direction która marzy żeby ich spotkać
- Yghym- Odchrząknęłam
- A no przepraszam- Usiadła z powrotem na łóżko. - Ile?
- 12 dni
- Oooo...to będzie mały bobas.- nie mogłam się powstrzymać i uderzyłam ją w twarz.- Ejjj- Zaśmiała się.- Bynajmniej tak mi się wydaje...wszystko na to wskazuje. Robiłaś test ciążowy?
- Nie
- To poczekaj zaraz ci przyniosę- Haha miała już je pewnie w zapasie. Wyszła pośpiesznie z pokoju. W tym czasie policzyłam jeszcze raz czy na pewno aż o tyle się spóźnia. Tak.
- Mam!- Krzyknęła wchodząc do pokoju.- To idź a ja poczekam.- Wzięłam od niej opakowanie i poszłam do łazienki.

Za wynikiem trzeba było chwilę poczekać.
- Szybciej- Marudziła Maria.
- Jest!- Krzyknęłam
- No to gratulację...będzie mały słodziutki bobasik o zielonych oczkach i cudownym uśmiechu jak twój.- Pogłaskała mój brzuch. Stałam zamurowana. Nie odrywałam oczu od testu. Nagle nogi zrobiły się jak z waty a obraz zaczął się zamazywać. Usiadłam szybko na łóżko.
- Wszystko w porządku?
- Tak- Pocierałam skronie
- Ale tak nie wygląda.- Otworzyła okno. Do pokoju wpadło jesienne powietrze. Było zimne. Mój umysł jakby powrócił do pracy.
- Jak ja mu to powiem?- Zastanawiałam się. Było to dla mnie nie zręczne. Bałam się najgorszego.
- Normalnie skarbie...to łatwiejsze niż robienie loda- Opadłam bezsilnie na łóżko przez słowa Mari. Nie miałam już na nią siły. Widać było że świetnie się bawi z całej tej sytuacji.
- Co robisz?- Powiedziałam podnosząc się. Wzięła mojego laptopa.
- Musisz się pochwalić
- Maria...błagam cię- zaśmiała się. Usłyszałam dźwięk który oznaczał że dzwoni do chłopaków na skype.
- Hej chłopaki...jesteście wszyscy?- Zamordowałabym ją w tym momencie.
- Nooo!- Rozległ się krzyk.
- Chyba zaraz zawału dostanę- Marudziłam
- No własnie Susan ma ważna wiadomość.- Wszyscy ucichli. Bałam się teraz jeszcze bardziej. Ręce drżały.
- Wszystko w porządku?- Spytał Harry. Pokiwałam głową.
- B-b-o-o...H-h-a-r-y...- Pokiwałam przecząco głową w stronę Mari. Nie mogłam. Wzięłam głęboki wdech i wydech. Wiedziałam że jak już zaczęłam będę musiała skończyć.
- Harry będziesz tatą- Powiedziałam najszybciej jak mogłam i oddałam laptopa Mari. Nastała cisza a po chwili zaczęli się wydzierać i wiwatować. Uśmiechnęłam się. Odetchnęłam z ulgą.
- Będę tatą! Słyszeliście?! Jestem najszczęśliwszy na świecie.- Zaczął krzyczeć- Będę tatą- Powtórzył ciszej. Maria puściła mi oczko a ja się szeroko uśmiechnęłam.

_________________________________________________________________________________

Już się bałam że pod koniec straciłam czytelników. Dziękuję wam za to że wytrwaliście do końca :* pojawią się jeszcze tylko 2 rozdziały. Należy wchodzić dość często bo mam dużo czasu i będę mogła szybko dodać :*
Co sądzicie? Jak myślicie zakończy się szczęśliwie czy może nie?

3 komentarze= next 

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 32

Zatrzepotałam rzęsami. Otwarłam oczy. Obok mnie leżał śpiący Harry. Mocno trzymał mnie swoją lewą ręką. Był taki cudowny. Przez ostatni czas życie było dla mnie wielką próbą. Teraz już wiem że w życiu należy walczyć o szczęście a nie zaszywać się w kąt i czekać aż ono przyjdzie do ciebie. Wszystko zawdzięczam Niallowi. Postanowiłam ubrać się ponieważ nic na sobie nie miałam. Próbowałam wydostać się  z jego uścisku ale on chwycił i przyciągnął do siebie jeszcze mocniej. Pocałowałam go w policzek
- Harry- Mruczał coś pod nosem. Zachichotałam. Trzymał mnie w swoich objęciach jakby nie chciał już mnie stracić. Zwinnym ruchem przeniosłam się nad niego. Moje kolana powędrowały po obu stronach jego bioder. Pocałowałam go w usta.
- Pamiętasz że jesteś naga?- Haha wiedziałam że nie śpi. Muszę przyznać że zapomniałam. Zeszłam z niego zabierając ze sobą kołdrę. Wzięłam szybko ubrania i poszłam do łazienki.

Zbiegłam po schodach. W kuchni krzątał się Niall. Maria leżała w kroczu Louisa a reszta na podłodze.
- Hej- Przywitaliśmy się z Niallem. Nie obeszło się bez soczystego buziaka w polik. Usiadłam na blacie. - Dziękuję.- Uśmiechnął się. Do kuchni wszedł Harry. Wziął banana i zaczął go jeść.
- Co robimy?- Zapytał Niall
- Może ich obudzimy?- Zaproponowałam. Niall z Harrym pospiesznie ruszyli w ich stronę. Zaczęli pajacować. Skakali, darli się. Śmiałam się.

Chłopki gdzieś pojechali a my z dziewczynami postanowiłyśmy przyrządzić smaczny obiad. Ja z Karoliną robiłam sałatkę a Maria zajmowała się resztą.
- Trzeba coś zrobić żebyście się wreszcie pogodzili.- Powiedziała Maria
- Tak. Pasujecie do siebie- Przytaknęła Karolina. Zaczęłam się śmiać. Spojrzały się na siebie.
- O co chodzi?
- Oh no bo już się wszystko wyjaśniło.
- Serio?- Maria podbiegła do mnie i mocno przytuliła. Po moim policzku spłynęła łza- Ej o co chodzi?
- Nie wiem co bym zrobiła gdyby ciebie zabrakło.
- Oj tam oj tam
- Wiecie w ogóle gdzie oni pojechali?- Spytała Karolina. Spojrzałyśmy na siebie i razem odpowiedziałyśmy.
- Nie

* 2 godziny później*
- Jesteśmy!- Rozległ się krzyk chłopaków. - Jest już obiad?
- Jest- Odpowiedziała Maria niezbyt miłym tonem. Obiad stał na stole specjalnie dla nich przyszykowany. Usiedli przy stole. Ich oczy świeciły się gdy zobaczyli jedzenie. Nie wiedzieli o jednym małym haczyku.
- Co to jest?! Przesolone!
- Zimne!
- Mięso jest słodkie!- zaśmiałyśmy się i przybiłyśmy 'piątkę'. Była to dla nich kara. Wyjechali i nawet nie powiedzieli dokąd do tego wrócili po 3 godzinach. Nie mogłyśmy tak tego zostawić. Pomieszałyśmy cukier z solą i do tego zostawiłyśmy wszystko na stole żeby ostygło. Ich miny były bezcenne. Siedziałyśmy na kanapie i oglądałyśmy film.

*Wieczór*
Wpadliśmy na pomysł aby udać się nad jezioro. Odkryli je wyjeżdżając na 3 godziny. Przebrałyśmy się w stroje kąpielowe i ruszyliśmy w wyznaczone miejsce. Było już ciemno. Chłopacy od razu pobiegli do wody. Usiadłyśmy z Karoliną na piasku.
- Chodźcie!- Zawołała Maria machając w naszą stronę ręką. Pobiegła do wody. Nie zostawałyśmy w tyle. Nasze śmiechy rozchodziły się echem. Pluskaliśmy się w wodzie. Stałam naprzeciwko Harrego. Oni byli dalej. Odłączyliśmy się od grupy. Kilka kosmyków moich włosów włożył za ucho i delikatnie pocałował moje usta.
- Maria!- Usłyszeliśmy nawoływanie.
- Coś się stało?- Zapytałam przestraszona.
- Nie ma jej...zniknęła
- Jak to zniknęła!- Wydarłam się. Nie mogłam pozwolić żeby coś jej się stało. I znów milion myśli na sekundę. Odeszłam od Harrego. Rozglądałam się ale ciemność mi to uniemożliwiała. Postanowiłam zanurkować i odpłynąć dalej. Zauważyłam coś pływającego na powierzchni wody. Poczułam szturchanie w bok.
- Susan! Halo pobudka!- Krzyczał mi do ucha Niall. Rozejrzałam się i zobaczyłam pokój. Siedzieliśmy wszyscy w salonie oglądając telewizor.
- Coś mówiłeś?- zapytałam
- Tak. Chcemy jechać nad jezioro jedziesz z nami?- Co się w ogóle działo? Czy mi się właśnie przyśniło co się tam stanie? Nie mogłam pozwolić na to. Musiałam ich powstrzymać
- Nie. Nie jedźcie
- Dlaczego? Będzie fanie
- Nie
- Coś się stało?- Był obok mnie Harry
- Musisz ich powstrzymać- Powiedziałam.
- Może Susan ma racje dajmy sobie spokój.
- Ugh no dobra.

_________________________________________________________________________________

Przepraszam że taki krótki. Musiałam jakoś wprowadzić zmiany. Nienawidzę takich rzeczy pisać więc dlatego taki krótki. Jest jeszcze jeden powód. Pod ostatnim rozdziałem komentarz dodała tylko Lucy. Nie wiem kto to czytał ale wejść było dużo. Jak nie napisze że '5 komentarzy = następny' to już nie dodacie komentarzu. Mi pisanie rozdziału zajmuje o wiele więcej czasu ale mimo to pisze go dla WAS wysililibyście się i chociaż zostawili komentarz. To jest dla mnie motywacja. Taką jaka daliście mi motywacje taki macie rozdział. To opowiadanie już się kończy ale jeszcze dużo się stanie.
Pozdrawiam

3 komentarze =next 

piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 31

Minęły trzy dni. Byłam już na mistrzostwach i jestem z siebie jak i z Marka bardzo dumna. Zajęliśmy drugie miejsce a w osobnym tańcu zajęłam pierwsze miejsce. Cieszyłam się jak głupia. Nigdy nie osiągnęłam czegoś tak wielkiego w karierze. Niall też bardzo się cieszył. Zasypiając zawsze dziękuje Bogu za to że mam tak wspaniałego przyjaciela. Pociesza mnie....ugh...przyznam się...sprawił że poczułam coś...
- Susan! Choć!- Rozległ się krzyk Nialla. Byłam na górze i akurat zakładałam bluzkę. Wybiegłam z pokoju i zbiegłam po schodach trzymając się barierki. Stał w drzwiach prowadzących na ogród.
- Patrz co znalazłem- Cieszył się jak dziecko. Spojrzałam co trzymał w swojej lewej ręce...był to grill. Przechyliłam głowę w prawo.
- Gdzieś ty to znalazł?
- Nie powiem
- Niall jak to kurwa kupiłeś to cię zamorduję!- Zaśmiał się i zaczął uciekać. Było więc pewne że kupił tego grilla. Ciekawe co ten mój kochany idiota kombinował...Uciekał w pole. Był daleko ode mnie ale nie poddawałam się.
- Susan tu coś jest!- Krzyknął przestraszony. Przyśpieszyłam i po chwili byłam obok niego. Spojrzałam w dół i zobaczyłam długi czarny worek. Jezu...miliony myśli na sekundę co tam może być. Niall nachylił się żeby zobaczyć co tam jest.
- Nie otwieraj tego!- Krzyknęłam przestraszona.
- Dlaczego?
- A co jeśli tam jest trup?- Zaśmiał się na głos.
- Trup?...jak tu nikogo nie ma oprócz nas...no chyba że...- Uderzyłam go pięścią. Nachylił się i zaczął majstrować. Przez nerwy zaczęłam obgryzać paznokcie.
- Tu...tu...jest ręka- Powiedział przeraźliwym głosem i odskoczył. Zaczęłam krzyczeć i uciekać. Był dobrym aktorem. Zorientowałam się że robił sobie żarty jak zaczął się śmiać. Pokazałam mu środkowy palec i poszłam do domu. Trafiłam idealnie... mój telefon dzwonił na kanapie. Był to Mark.
M: Hej
S: No hej co chciałeś?
M: Pamiętasz o naszym dzisiejszym występie?
S: Pewnie...
M: Bądź na miejscu za 2 godziny.
S: Ok pa
M: Cześć
- Kto dzwonił?- Pytał Niall
- Idiota...- Wymruczałam pod nosem.
- Ej...ej...nie szykujesz się ?
- Już już- Skierowałam się na górę. Wzięłam świeży ręcznik i ubrania. Skierowałam się do łazienki. Wzięłam prysznic. Ubrałam się. Gdy zajrzałam do szafki po potrzebne kosmetyki zobaczyłam tam kamerę. Zdziwiłam się co ona tam robi. Wyciągnęłam ją. Usiadłam na klapie i włączyłam nagranie. Byłam na nim ja z Harrym. Szczęśliwi, radośni, nie przejmujący się życiem, istnieliśmy tylko my. Łza spłynęła po moim policzku. Teraz smutna, zniknęła tamta Sus. Wiem gdzie jest...jest przy Harrym. Bez niego nie ma mnie...ciągle smutek...wszystko dlatego że to moja wina...nie potrafiłam się zachować normalnie, nie potrafiłam się pogodzić. Krzyczałam na niego tylko dlatego żeby nie pokazać mu że jest mi cholernie ciężko bez niego. Nie nienawidziłam siebie. Na myśl o tym wszystkim cała drżałam. Nie wiedziałam jak sobie poradzić...co zrobić? Jedyne co przychodziło mi w takich momentach do głowy to po prostu chwycić w ręce swoją przyjaciółkę i sprawić by przytuliła się do skóry. Tak też zrobiłam tym razem. Zdążyłam zrobić jedną kreskę ponieważ Niall stanął przed drzwiami.
- Wszystko ok?
- Tak- Powiedziałam powstrzymując płacz. Na pewno usłyszał to w moim głosie ponieważ mocno szarpnął drzwiami i stanął w drzwiach. Stałam przed umywalką. Odwróciłam się do niego przodem.
- Przepraszam-
Wyszeptałam chwytając prawą dłonią ranę na lewym nadgarstku. Był zły. Podszedł do mnie i pozwolił wypłakać się w ramię. Za to go kochałam.

~~Godzinę później~~

*Oczami Nialla*
Wykorzystałem moment gdy byłem sam. Susan pakowała się na górze. Wyjąłem telefon z mojej kieszeni i wybrałem numer Harrego. Odebrał za 3 sygnałem.
N: Siema
H: No hej co...?
N: Przyjedź z całą ekipą do [ jakiś tam adres :D]
H: Aaa...już wiem o co chodzi...zaraz będziemy.

*Oczami Susan*
Niall zawiózł mnie na miejsce. Poszłam za scenę do namiotu a Niall poszedł przed scenę. W środku namiotu znajdował się już Mark z całą grupą taneczną. Zdjęłam torbę z ramienia postawiając na małym stoliku. Założyłam ubranie które było obowiązkowe. Na scenie akurat występowały małe dzieci. Następnie była szkoła o wysokim poziomie. Była naszą konkurencją. Denerwowałam się.
- Sus jest ktoś z One Direction przed sceną?- Podeszła do mnie jedna z dziewczyn.
- Tak...Niall.- Uśmiechnęłam się
- O matko...nie no teraz to mam tremę...nie zatańczę- Zaśmiałam się. Wyszłam z namiotu i podeszłam do barierek. Szukałam wzrokiem Nialla. Gdy go odszukałam mocno pokiwałam. Od kiwał pokazując rządek swoich uroczych ząbków.

*Oczami Nialla*
Pomachałem Sus. Po chwili zapowiedziano jej grupę taneczną. Cieszyłem się a z drugiej strony mocno niecierpliwiłem. Nie zwracała na mnie uwagi nawet nie patrzyła w moją stronę była zbyt zajęta tańcem. Byli bardzo dobrzy.
- Hej- Usłyszałem głosy chłopaków. Odwróciłem się i zobaczyłem Louisa, Liama, Zayna, Harrego, Marie i Karolinę.
- Hej- Podałem rękę chłopakom a dziewczyny mocno przytuliłem. - Susan już tańczy- Uśmiechnąłem się i wskazałem ręką na scenę. Mieli dziwne miny więc spojrzałem na scenę. Już skończyła. Zaśmiali się a ja na pewno poczerwieniałem.
- Co tam?- Podszedłem do Harrego. Skinął głową że ok. - Mhm...
- Jak ona się czuje?
- Może byś w końcu jej się o to zapytał?- Nie miałem już siły na tą dwójkę. Nagle rozległ się głos jakiejś osoby przy mikrofonie. Odruchowo spojrzałem na scenę. Stała tam kobieta może koło 40. Zapowiedziała Susan jako mistrzynie. Wszyscy spojrzeli na mnie pytającym wzrokiem. No tak przecież o niczym nie wiedzieli. Pokazałem ruchem głowy że mają patrzeć na scenę. Susan wyszła na scenę. Miała inne ubranie niż tamtym razem. Z głośników zaczęła lecieć muzyka w sam raz na przemyślenia. Zaczęła tańczyć wykonując nieznane mi ruchy. Widziałem jak tańczy po raz pierwszy. Nie sądziłem że jest aż tak wygimnastykowana. Wykonywała figury których nigdy bym nie wykonał.
Spojrzałem na Harrego. Był wpatrzony w nią jak w obrazek. Zaraz zaraz...jedna łza była na jego policzku. Gdy zauważył że na niego patrzę szybko otarł łzę.

*Oczami Susan*
Zbiegłam ze sceny i od razu pobiegłam do Nialla. Stanęłam jak wryta kiedy zobaczyłam wszystkich. Myślałam że zapadnę się pod ziemię. Przełknęłam mocno ślinę i zrobiłam kilka kroków w tył. Kiedy chciałam się odwrócić podbiegła do mnie Maria w skowronkach.
- Niech cię uściskam- powiedziała i mocno mnie przytuliła. Następny był Louis, Zayn, Liam, Karolina. Czułam się jak w tedy kiedy przyjechałam po 3 latach. Łza zakręciła się w moim oku. Nie wiedziałam co zrobić. Przywitać się z nim czy nie? Stałam i nie ruszałam się. Nagle ktoś mnie popchnął. Odwróciłam głowę i była to ...nikt inny jak Maria. Zmierzyłam ją wzrokiem na co ona się uśmiechnęła. Podeszłam do Harrego. Stałam daleko. Nie chciałam poczuć jego zapachu. Odważyłam się podać mu rękę i powiedzieć krótkie ' Cześć'. Na pewno nie obeszło się bez rumieńca. Uśmiechnął się bosko...jak zawsze. Myślałam że zaraz spłynę na podłogę a jak nie to to że zaraz rzucę się na niego i mocno przytulę. Spojrzał na bandankę którą miałam zawiązaną wokół nadgarstka. Cofnęłam swoją dłoń.
- Co to jest?- Spytała Maria.
- Bandanka- Powiedziałam
- A pod nią?- Pytała lekko zła
- Maria- Syknęłam. Niall zmierzył ją wzrokiem.
- Daj
- Nie
- Dawaj!- Chwyciła moją rękę i zdjęła bandankę. Zamknęłam oczy. Moje blizny nie były przyjemnym widokiem.
- Świeże- Wysyczała. Wyrwałam swoją rękę. Spojrzałam na Harrego ból w jego oczach był nie do opisania. Czułam się strasznie. Odwróciłam się i pobiegłam do namiotu. Zaczęłam płakać. Na szczęście byłam sama. Chwyciłam swój nadgarstek. Po chwili podciągnęłam bluzkę do góry a spodnie lekko ściągnęłam na dół. Spojrzałam na kreskę która była na moim pasie. Skrzywiłam się. Ona nie była świeża...lecz najbardziej bolała. Nikt o niej nie wiedział.
- Susan?- Usłyszałam głos Marka- Co to jest?
- Nic- Szybko puściłam bluzkę
- Co się stało? Dlaczego nie jesteś z przyjaciółmi?
- Nic...
- Mhm...pokłóciłaś się z nimi?
- Tak- Przytulił mnie a ja płakałam w jego ramię.
- Wiedzą o niej?- Rozchodziło się o bliznę na brzuchu.
- Nie.- Do namiotu wparowała Maria. Zdziwiła się widząc Marka.
- To ja nie...przeszkadzam
- Maria!- Zawołałam żeby została
- Przepraszam- Wymamrotała. Uśmiechnęłam się
- Nie to ja przepraszam- W tym momencie odsłoniłam ranę na brzuchu. - Przepraszam...wiem to zaszło za daleko...ale ja...
- Rozumiem- Powiedziała mocno mnie przytulając. - Przebierz się i jedziemy do ciebie.- Powiedziała i wyszła z namiotu.


Dowiedziałam się że Niall zaplanował grilla. Poszłam na górę wziąć szybki prysznic. Zbiegłam po schodach. Wszyscy byli już na ogrodzie.
- Ooo...Susan...właśnie- Zaczął Zayn...aż bałam się co powie.- Mi nie przeszkadzają twoje blizny.- Widziałam że już coś pił. Zaśmiałam się a Niall szturchnął go w bark. Usiadłam obok Marii. Wtulała się w Louisa. Tętniło od nich takim szczęściem...Zauważyłam że na stole stoją już piwa i kiełbasy. Zaśmiałam się w duszy.


- Jedz Susan- Zayn wpychał mi boczek na talerz.
- Nie
- Jedz bo wynędzniałaś- Westchnęłam ciężko.
- Zayn teraz to ona przytyje 5 kilo- Zaśmiała się Maria. Była to prawda zjadłam 2 kiełbasy 3 skrzydełka i teraz dostałam 5 boczek. Wybaczyłam mu to bo był już całkiem pijany. Każdy coś pił oprócz mnie i Harrego. Cały czas patrzeliśmy na siebie. Jego oczy były...magiczne? Czułam się inaczej...
- Gramy w butelkę- Oznajmił Louis. Dziękuję bynajmniej nie muszę jeść tego boczku. Usiedliśmy na trawie w kole. Małe lampki oświetlały ogród. Była już 23:28 ale nikomu nie chciało się spać. Lou wziął butelkę po piwie i zakręcił mocno. Wypadło na Zayna.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie
- Zrób strptiz- Zaśmiałam się jak każdy. Zayn wstał i zaczął się rozbierać nie wiem co było dalej ponieważ odwróciłam głowę. W tedy dziwnie ciekawa stała się lampa. Wszyscy wiwatowali więc musiało to wyglądać śmiesznie...nie dziwię się. Jestem pewna że gdyby nie promile mogli by pomarzyć tylko o tym.
- Prosimy o oklaski dla Pana Malika- Wymamrotał Niall. Wszyscy klaskali tylko nie ja. Uszczypnęłam się żeby sprawdzić czy to dzieje się na prawdę. Tak. Nie mogłam w to uwierzyć...są przy mnie i nie są na mnie źli. Przeleciało mi przez głowę wszystko co działo się niedawno....Jak mogłam być dla nich taka zła...dlaczego nie po...
- Susan! Pytanie czy wyzwanie?- Potrząsnęłam głową żeby się obudzić z transu. Nawet nie wiedziałam ile kolejek przegapiłam. Chyba dużo...patrząc na innych.
- Co?- Powiedziałam patrząc na Zayna.
- Pytanie czy wyzwanie?- Pytanie na pewno byłoby głupie...może by jeszcze zapytał się czy czuje coś do Harrego?
- Wyzwanie- Potarł rękami i uśmiechnął się mocno.
- Pocałuj Harrego.- Że co kurwa!? Czy go....pojebało? Mogłam chyba wziąć jednak to pytanie. Spojrzałam na Harrego. Uśmiechał się delikatnie. Z jego oczu można było wyczytać że sądzi że go nie pocałuje. Spojrzałam na pozostałych. Wszyscy byli zrezygnowani i znudzeni. Maria poruszyła rękoma na znak że mam go pocałować. Louis udawał że ziewa. Wszyscy czekali aż powiem tylko ' nie zrobię tego'. Chwyciłam Harrego mocno za koszulkę i przyciągnęłam do siebie. Złączyłam nasze usta i mocno pocałowałam. Dziękowałam że to zrobiłam...poczułam jak uderza we mnie fala ciepła, radości, szczęścia...miłości. Odsunęłam go delikatnie od siebie patrząc mu w jego śliczne zielone oczy. Był zdziwiony. Spojrzałam na innych i to co zobaczyłam sprawiło że się zaśmiałam...mieli otwarte buzie.
- Zrobiła to! Zrobiła! Czaicie? zrobiła!- Louis zaczął biegać po ogródku i się wydzierać.
- Louis!- Krzyknęła Maria śmiejąc się. Dobrze że jest ciemno bo na pewno oblałam się rumieńcem. Spojrzałam na Harrego i delikatnie się uśmiechnęłam. Jakoś dziwnie chciało mi się uśmiechać. Gdy Maria uspokoiła Louisa wróciliśmy do gry. Modliłam się tylko żeby mnie nie wylosowali. Ja wylosowałam Karolinę. Jest bardzo miła. Nie wiem czy wspomniałam wcześniej ale wyczuwam między nią a Niallem chemie.
- Możemy pogadać?- Usłyszałam ochrypnięty głos. Znałam go na pamięć. Przeszły mnie dreszcze. Skinęłam głową i wstałam. Postanowiliśmy odejść trochę od grupy. Szliśmy przez pole. Lampy z mojego ogrodu lekko nas oświetlały. - Chciałem cię przeprosić- Moje serce zaczęło szybciej bić.- Byłem głupi że uwierzyłem głupim gazetom a nie tobie a jeszcze bardziej dlatego że nie pozwoliłem ci tego wytłumaczyć. Tak bardzo cię skrzywdziłem...- Jego głos zadrżał.
- Harry...
- Kocham cię...boli mnie to że przeze mnie zaczęłaś się ciąć...boli mnie to że to ja ciebie nie mogłem wspierać i pocieszać. Nie wiem jak mam cię przeprosić...wiem że moje słowa są teraz dla ciebie puste...Mówiłem że zrobiłbym dla ciebie wszystko...nadal tak jest... Zerwaliśmy umowę z Modest...
- Harry...ja...też cię przepraszam...nakrzyczałam na ciebie choć tak na prawdę brakowało mi ciebie w każdej chwili. Nie potrafiłam pogodzić się z tym że nie ma ciebie obok mnie. Kocham cię- Łzy spływały po moim policzku.
Otarł je po czym chwycił moją twarz i przysunął do swojej. Zaczął delikatnie całować. Oddałam się jego pocałunkom. Stawały się coraz bardziej namiętne. Podniósł mnie. Oplotłam nogi wokół jego talii. Lewa ręka spoczywała na jego karku a druga bawiła się jego włosami. Nie wiedziałam kiedy znaleźliśmy się w domu. Słyszałam hałas gdzieś w salonie więc impreza przeniosła się chyba do środka. Harry położył mnie delikatnie na łóżku i zaczął całować. Cudownie było znów poczuć jego zapach i smak. W mgnieniu oka nasze ciuchy znalazły się na podłodze.

_________________________________________________________________________________

I jest kolejny jak się podoba? Opiszcie wszystkie emocje :P nie wymagam już tych 5 komentarzy...xd

Zaczynam pisać nowy blog http://love-anger-happiness.blogspot.com/ (jak na razie przedstawieni są tylko bohaterowie) chciałam zapytać się czy ktoś z was bedzie go czytać


niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 30

*Oczami Nialla*
Nie mam siły i nie chce już dalej znosić tego jak wiecznie nie mogą się pogodzić. Muszę coś z tym zrobić. Dużo zrozumiałem...poznałem dziewczynę która na prawdę mnie zainteresowała. Nazywa się Karolina. Tak to Polskie imię. Wracając do tematu...denerwuje mnie to że nie mogą nawet ze sobą gadać. Choćby nie wiem co miałoby mi przeszkodzić i tak sprawię że dzisiaj ze sobą pogadają.
- Harry!-Krzyknąłem żeby sprowadzić go na Ziemię.
- Hmm...?
- Gówno wiesz?
- No sorry...zamyśliłem się.
- Mam plan...nie nie powiem ci jaki. Powiem ci tylko że musisz przygotować się na rozmowę z Susan.- Przeczesał swoje włosy. Na pewno nie było mu łatwo tym bardziej że można nazwać to jego winą.

*Oczami Susan*
Zaprosiłam Marka do siebie do domu. Był zdziwiony że mieszkam sama  i to na dodatek wśród pól.
- Chcesz coś do picia?- Spytałam
- Tak- Poszłam do kuchni. Nalałam soku pomarańczowego i zaniosłam do salonu gdzie siedział Mark.- Ty byłaś dziewczyną Harrego Stylesa- Wycedził a mi aż serce podskoczyło.
- Tak- Wyszeptałam niemal nie słyszalnie. Usiadłam obok niego.
- Co się stało?
- Za dużo mówienia. Po prostu nazwijmy to 'Moje życie to sam pech'.
- Może obejrzymy jakiś film?
- Czemu nie- Wstałam i przypadkowo szturchnęłam szklankę z pomarańczowym sokiem. Wylał się na jego białą bluzkę. - Boże...przepraszam.- Chwyciłam chusteczkę i zaczęłam wycierać. Usłyszałam że ten tylko się śmieje. Spojrzałam na niego wzrokiem który miał na celu go zabić.
- Nie lepiej żebym ją po prostu ściągnął?- pokiwałam głową i poszłam po jakiś film. Gdy wróciłam siedział bez koszulki. Patrzyłam na jego ciało. Dziwnie patrzeć na kogoś kto nie ma tatuaży będąc przyzwyczajonym do nich. Moją uwagę przykuły jego nieziemskie mięśnie.
- Nie wiem czy w ogóle coś jest fajnego- Dałam mu płyty.

Oglądaliśmy jakiś film. Opowiadał o przyjaźni która stała się wielką miłością. Pewnego dnia jednak wszystko zmieniło się w koszmar. Miłość rozpadła się na milion kawałków jednak niektóre z nich utkwiły w ich sercach na zawsze.
- Co się tak na mnie patrzysz...peszysz mnie- Powiedziałam śmiejąc się.
- Peszysz mnie- Powiedział sam do siebie. Uderzyłam go pięścią w ramię.  Już po chwili leżałam na kanapie a nade mną był Mark. Łaskotał mnie a ja byłam niewinna, bezbronna. Nic nie mogłam zrobić. Przypominało mi się jak to Harry mnie łaskotał. Był czasem do niego bardzo podobny. Nagle przestał mnie łaskotać i spojrzał prosto w moje oczy. Uśmiechał się delikatnie. Podniosłam wzrok patrząc w jego oczy. Cholera! Tego za wiele. Miał zielone oczy. Może niebyły tak cudowne jak Harrego ale szło się w nich zatracić. Patrzyłam w nie nie odrywając wzroku. Przez chwilę miałam wrażenie że nade mną jest Harry ale to tylko moja wyobraźnia.
- Przez ciebie przegapiłam ważny moment- Zaśmiałam się spychając go z siebie. Miałam dowiedzieć jak się zakończy ta historia.
- Zaraz muszę iść- Powiedział patrząc na zegarek.
- Mama ma cię na smyczy?- Zaśmiałam się gardłowo.
- Nie...mam 21 lat
- Um no to przepraszam...jesteś 2 lata starszy- Puściłam mu oczko a ten się zaśmiał. Rozległ się sygnał dzwonka na skype. Był to Niall.
- Odbierz- Powiedział- Chętnie poznam Nialla Horana- Parsknął.
- Pfff...- Poszedł po koszulkę.
N: Cześć- mówił jakby za chwilę miało stać się coś ważnego.
S: No hej...coś się stało?
N: Nie...ale za chwilę się stanie.- Przyszedł Mark. Przywitał się z Niallem i pożegnał ze mną dając mi buziaka. Wstałam z kanapy i odprowadziłam Marka do drzwi. Gdy chciał otworzyć drzwi wypadła mu klamka. Drzwi były stare i wiedziałam że może się tak stać ale zapomniałam mu powiedzieć. Zaczęliśmy się tak głośno śmiać że byłam pewna że Niall to słyszał.  Dał mi przed wyjściem jeszcze jednego buziaka i pobiegł do auta. Zanosiło się na spory deszcz. Wróciłam na kanapę.
N: Kto to był?
S: Hahaha...fajny, miły, przystojny, zabawny chłopak- Mina Nialla była bezcenna.

*Oczami Nialla*
Zdziwiłem się gdy zobaczyłem u Susan chłopaka. Nie mogła być z nim...spojrzałem na Harrego. Siedział lekko zdenerwowany. Trzeba zacząć działania.
N: Zaraz wracam...czekaj
S: No spoko.- wyszedłem z pokoju żeby mogli spokojnie ze sobą pogadać.

*Oczami Susan*
Upięłam włosy w kok.




Siedziałam i czekałam aż zjawi się Niall. Nagle pojawiła się ciemna postać i usłyszałam zachrypnięty głos.
H: Zapomniałaś swoich ubrań- Wytrzeszczyłam oczy. Brawo Styles za spostrzegawczość!
S: Wiem- Wyszeptałam...nie wiem czy w ogóle to usłyszał. Powstrzymywałam się od płaczu.
H: Sus...dlaczego to robisz? Dlaczego się tniesz?- Łzy momentalnie się wycofały a złość aż we mnie pulsowała.
S: Kto ci powiedział?! Teraz nagle cię obchodzę?! Nie wtrącaj się!
H: Uspokój się...
S: Nie będę ci się zwierzać jesteś teraz dla mnie zwykłym Harrym Stylesem który jest w zespole One Direction.- Zamknęłam szybko laptopa. Popsuł mi wieczór. Rozryczałam się jak głupia. Kłamałam mu w żywe oczy. Wstałam i pobiegłam na górę. Chaotycznie przeszukiwałam szuflady w znalezieniu mojej przyjaciółki. Pomagała mi w złych chwilach...koiła ból i cierpienie.
- Znalazłam!- Krzyknęłam szczęśliwa. Nie mogłam doczekać zrobienia się kilku kresek na nadgarstku. Gdy od skóry dzieliły mnie milimetry przypomniały mi się słowa Harrego. Odłożyłam żyletkę i szybko pobiegłam po telefon. Byłam głupia...źle się zachowałam. Wybrałam numer Nialla i zadzwoniłam.
S: Niall...przyjedź do mnie proszę- Powiedziałam szlochając.
N: Ok podaj tylko adres- Podałam mu adres i poprosiłam aby przyjechał sam. Deszcz szalenie obijał się o okna. Wystukiwał rytmy. Nagle w domu zgasło światło. Nic nie widziałam. Nie znałam jeszcze tego domu tak żeby wiedzieć jak się poruszać. Dotarłam do kanapy w salonie. Usiadłam i rękoma oplotłam kolana. Trzęsłam się z strachu. Po chwili światło mignęło i zobaczyłam przed sobą sylwetkę Harrego. Stał wściekły jakby zaraz miał mnie zabić. Gdy światło po raz kolejny zamrugało już tam go nie było. Poczułam na ramieniu dotyk czyjejś ręki. Podskoczyłam w miejscu i obróciłam głowę. Stał tam Niall. Wstałam i szybko pobiegłam żeby rzucić mu się na szyję i wypłakać w ramię. Głaskał moją głowę gdy płakałam w jego ramię.
- Spokojnie- Wyszeptał mi do ucha.
- Wszystko zepsułam. Miałam szanse powiedzieć mu co czuję a ja skłamałam i jeszcze na niego nakrzyczałam...jestem beznadziejna.
- Nie mów tak...miałaś prawo tak się zachować.
- Ale nie miałam prawa kłamać...kłamstwo to najgorsza rzecz.- Przytulił mnie mocniej. Usiedliśmy na kanapie. Chwycił moje nadgarstki. Skrzywił się a ja syknęłam z bólu gdy zacieśnił ucisk.
- Susan...proszę skończ z tym...to nic dobrego.
- Chciałam dzisiaj to zrobić ale nie zrobiłam...usłyszałam w głowie jego głos i....jaka ja jestem głupia.
- Susan! Gdzie jest ta pewna siebie, miła, zawsze uśmiechnięta i nie przejmująca się kłopotami dziewczyna?!
- Przepraszam...-położyłam głowę na jego kolanach. Nogi lekko ugięłam. Poczułam jak moje powieki się zamykają.
Obudziłam się w swoim pokoju. Niall stał do mnie plecami i z kimś rozmawiał. Był lekko zdenerwowany. Słyszałam tylko niektóre jego słowa. Szeptał myśląc że śpię. Gdy skończył rozmowę obrócił się i posłał mi jeden z swoich najpiękniejszych uśmiechów.
- Z kim rozmawiałeś?
- Z Harrym- Nie bał się odpowiedzieć.
- Dlaczego byłeś zdenerwowany?
- Bo już mam tego dosyć... ty się załamujesz i on też. On zawsze był tam gdzie ty...tylko że się spóźniał. Chwilę po tym jak się wyprowadziłaś zeszedł na dół. Szukał cię. Chciał cię przeprosić i wysłuchać. Później jak uciekłaś od Marii też tam był.
- ...widziałam w tedy jego auto ale nie wierzyłam że to on.- Powiedziałam i opadłam na łóżko. Niall się zaśmiał i chwycił za klamkę.- A ty dokąd?
- Do salonu na kanapę.
- Nie...zostań ze mną...proszę...mam wielką ochotę się do kogoś przytulić.- powiedziałam a ten się zaśmiał. Położył się obok mnie. Położyłam głowę na jego torsie. Objął mnie ramieniem. Moje oczy momentalnie zamknęły się.

*ranek*
Wstałam z łóżka. Niall jeszcze smacznie spał. Nie miałam zamiaru go budzić. Wyjęłam ubrania. Spojrzałam na spód torby i zobaczyłam zdjęcia. Jedno było sprzed 3 lat. Zaśmiałam się widząc jak się zmieniliśmy. Dwa następnie były z Harrym. Na jednym Harry został wycięty. To było moje dzieło podczas jazdy autobusem. Kolejne było całe. Widząc nas uśmiechniętych....szczęśliwych na mojej twarzy pojawił się szczery  uśmiech. Rzuciłam zdjęcia z powrotem do torby i poszłam do łazienki wykonać poranną toaletę. Następnie poszłam na dół zrobić śniadanie. Wyjęłam z lodówki szynkę i inne produkty. Zrobiłam kanapki. Usiadłam na krześle jedząc śniadanie. Usłyszałam skrzypienie schodów.
- Hej- Powiedziałam do Nialla.
- Hej...mmmm- Wziął kanapkę i zaczął ją pochłaniać. Przy sobie cały czas miał telefon i co jakiś czas sprawdzał czy nikt mu nie napisał.
- A ty co tak patrzysz w ten ekran... dziewczyna do ciebie pisze?- Zaśmiałam się a on poczerwieniał- No gadaj kto to?
- Koleżanka
- Mhm...do kiedy?- zaśmiałam się
- Oooo widzę że ktoś ma dobry humor.
- Kurcze muszę się zbierać...kompletnie zapomniałam.- Spojrzałam na zegarek była 10:30. Na 11:00 miałam być w pracy.
- Dokąd się wybierasz?
- Do pracy...przepraszam
- Nie no spoko...ja tu poczekam...podoba mi się tu
- Na prawdę?
- Tak- Uścisnęłam go
- A zawieziesz mnie?
- Pewnie

Szybko pobiegłam się przebrać do szatni. Założyłam luźne spodnie i t-shirt. Włosy spięłam w wysokiego kucyka.
Poszłam do sali w której miałam zrobić sobie rozgrzewkę a Mark pokazać mi układ.
- Cześć- Przywitałam się z nim.
- Hej- Cmoknął mnie w polik.- Zrób sobie rozgrzewkę.
- Ok.- Poszłam na koniec sali. Wykonywałam ćwiczenia które wykonywaliśmy kiedyś na zajęciach tanecznych. Byłam rozciągnięta od dzieciństwa. Bez problemu wykonałam szpagat czy podniosłam nogę do samej głowy.

- Wow...nie sądziłem- Podszedł blisko mnie
- Ze jestem tak wygimnastykowana- Dokończyłam za niego
- Właśnie. Zatańczysz coś?
- Może lepiej będzie jak pokażesz mi ten układ.
- Dobra- Wymruczał- Następnym razem proszę o bardziej obcisły strój- Zaśmiałam się i uderzyłam go pięścią.

Znałam już układ. Poszłam do szatni założyć bandankę na ręce. Zostało mi 5 minut. Wzięłam kilka łyków wody i poszłam na salę. Był już tam Mark  z grupą. Były tam dzieci i nastolatki.
- To jest Susan Larsson...będzie mi pomagać- Nastolatki zaczęły piszczeć jak opętane. Mark spojrzał się na mnie a aj wzruszyłam ramionami .
- T-t-o-o-j-e-s-t-S-u-s-a-n!!!
- Tak to ja była dziewczyna Harrego Stylesa
- O matko mogę twój autograf? Przyjedzie do nas?
- Jak będziecie dobrze pracować to może kogoś tu sprowadzę- Mrugnęłam do Marka.

Poszło nam bardzo dobrze. Po lekcjach miałam wielka ochotę potańczyć. Poszłam na pustą salę i zaczęłam coś tworzyć. Przeplatałam jazz z hip-hopem. W jazzie wyrażałam wszystkie uczucia. Musiałam ostro trenować ponieważ za trzy dni jest występ naszej grupy tanecznej. Gdy zakończyłam usłyszałam jak ktoś bije brawo i gwiżdże. Spojrzałam i zobaczyłam Marka. Zaczęłam się śmiać.
- Bardzo mi się podobasz.
- Haha...myślałam że mój taniec ci się podoba.
- No...no przecież tak powiedziałem.
- Nie...
- Za dwa dni miałem mieć występ. Zgłosiłem się na konkurs. Jednak jeden taniec jest w parze a moja partnerka ma złamaną rękę. Nie wyzdrowieje do tego czasu. Miałem zrezygnować ale chyba tego nie zrobię. ..bo moja partnerka stoi na przeciwko mnie. Jest to duża szansa...mistrzostwa...musiałabyś zaprezentować również jeden układ beze mnie ale przecież dla ciebie to nie problem- Wydawało mi się że mam otwartą buzię. Nie wiedziałam co powiedzieć. Propozycja nie do odrzucenia.
- Jasne- Powiedziałam w skowronkach.
- Musimy zacząć ciężko pracować...zacznijmy od teraz
- Ok ok...tylko zadzwonię do Nialla że przyjadę później.
- Spoczko.


Próba była strasznie wyczerpująca. Układ wdaje się trudny bo są skomplikowane figury ale gdy się już w to wciągnie jest o wiele łatwiejsze. Czasem robiłam się czerwona jak burak albo przechodziły mnie dreszcze
ponieważ Mark musi chwytać mnie za tyłek aby zrobić jakąś figurę. Jemu morda cały czas się cieszyła. Nasz taniec to coś połączonego z jazzem a kolektywem tanecznym (gdyby ktoś nie wiedział co to to mówię że to jest coś takiego jak tańczył dzikistyl company w got to dance) Do domu wróciłam o 20:00 ponieważ Mark uparł się że mam iść z nim do kina. Nie miałam innego wyjścia. Strasznie nam odwalało. Rzucaliśmy się jedzeniem a na końcu musieliśmy to zbierać. Siedziała przed nami mała dziewczynka która cały czas się odwracała i mówiła coś w stylu ' zakochana para', ' nie całujcie się bo na was zwymiotuję', 'cicho'. Nie mogliśmy wytrzymać ze śmiechu.
- Susan co chcesz jeść?!- Zawył Niall.
- Jadłam
- Ugh no to ja sobie coś zjem...
- No ja nie mam nic przeciwko. Co robiłeś?
- Gadałem sobie z Karoliną, Harrym, Louisem, Liamem
- Wow
- No i poszedłem sobie na pole
- Po co na pole?
- Chciałem przez chwilę poczuć się jak rolnik.
- Niall?!- Krzyknęłam błagalnie a on w odpowiedzi się zaśmiał. Siedziałam w piżamie i patrzyłam jak Niall smacznie zajada. Oparłam głowę o poduszki.
- Jak chce ci się spać to idź do siebie bo nie mam zamiaru cię znów przenosić. Jesteś za ciężka.
- Myślałam że jak tyle jesz to masz choć trochę siły a widzę że wchodzi ci w brzuszek- Zmarszczył brwi a ja pogłaskałam jego brzuch. Zaśmiałam się i poszłam na górę do pokoju.

_______________________________________________________________________________

Jak wam się podoba? Co sądzicie o Marku? Czy Susan przestanie się ciąć? 

Czytasz zostaw komentarz

5 komentarzy= next 

piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 29

Nie uważałam że źle zrobiłam. Nadal przekonana byłam że zrobiłam dobrze. Może czas zacząć życie od początku? Nie miałam zielonego pojęcia gdzie jadę. Miałam pieniądze na mieszkanie...były przeznaczone na wynajęcie domu gdy przyjechałam do Londynu. Z przemyśleń wyrwał mnie wpadający jak oparzony chłopak z burzą loków. Zaraz...zaraz...ale przecież to Harry. Siedziałam i nie wiedziałam co robić. Harry stał na przejściu między fotelami. Łzy zaczęły spływać po moim policzku. Wstałam a on rozłożył swoje ręce. Gdy miałam już go przytulić obraz zaczął się zamazywać. Przetarłam oczy i okazało się że cały czas siedzę na fotelu. Był to cudowny sen. Żałowałam że się skończył. Rozsiadłam się przygotowując do długiej jazdy.

*Oczami Harrego*
Nie miałem zielonego pojęcia co się dzieje. Próbowałem coś zrobić więc wybiegłem na ulicę. Rozglądałem się czy czasem gdzieś nie ma Susan. Nie było jej. Zacząłem się martwić. Było ciemno i chodziło dużo dziwnych typów. Do tego deszcz...nie pozwalał mi nic zobaczyć w oddali. Poszedłem na przystanek autobusowy. Okazało się że przed chwilą jakiś autobus odjechał. Nie wiedziałem czy była tam Susan. Położyłem ręce na kark i z całej siły uderzyłem nogą w śmietnik. Usiadłem na ławce w budce autobusowej. Krople deszczu spływały po mojej twarzy. Wyjąłem telefon. Obracałem go w dłoniach myśląc czy do niej zadzwonić.

*Oczami Mari*
Leżałam na łóżku z twarzą w poduszce. Jak mogłam naopowiadać jej takich bzdur...jestem głupia. Wiem co się stało a zdołowałam ją jeszcze bardziej. Powinnam ją wspierać...jestem do niczego. Jeśli sobie coś zrobi to będzie moja wina...usłyszałam głośny dzwonek do drzwi. Wstałam i poszłam otworzyć. W drodze przejrzałam się jeszcze w lustrze. Miałam nadzieję że to Susan. Otworzyłam drzwi i moim oczom pokazał się przemoczony Harry. Wskazałam ręką na pomieszczenie żeby wszedł.
- Zdejmij te ubrania- Powiedziałam. Zdjął koszulkę.- Dam ci rzeczy Louisa.- Pobiegłam do pokoju i szybko wręczyłam mu ubrania.- Idź się przebrać do łazienki.- Powiedziałam a on ruszył jak na rozkaz. Poszłam do kuchni. Wyjęłam ciastka i zaparzyłam wodę na herbatę.
- Dzięki- powiedział Harry siadając na kanapie. Uśmiechnęłam się po czym zaniosłam jedzenie do salonu. Położyłam ostrożnie na stolik i usiadłam na przeciwko Harrego. - Możesz mi w końcu powiedzieć co się działo? Nie dokończyłaś w tedy... byłem ciekawy więc przyjechałem...
- Ugh...no...uff no dobra- Usiadłam wygodnie na kanapie jedząc ciastko.- Kompletnie się załamała. Mówiła że nie ma po co już żyć...- Oczy Harrego zaszkliły się- Zaczęła się ciąć- Podniósł głowę. Spojrzał na mnie jakby kazał powiedzieć mi że to nieprawda.- To wszystko przeze mnie...opowiedziałam jej co się stało...przepraszam
- Boże jaki ja jestem głupi...dlaczego nie przyszedłem wcześniej.- Ukucnęłam przed nim i położyłam rękę na jego kolanie.
- Bałeś się...i nie mogłeś...ona na ciebie czekała...zawsze gdy ktoś do nas przychodził wychodziła z pokoju i sprawdzała czy to nie ty.- Powiedziałam a po moim policzku spłynęła łza.

- Pokłóciłyście się?
- T-t-aak- jąkałam się.- Boże...nie wiem jak mogłyśmy na siebie tak nakrzyczeć. Harry?...a co jeśli coś jej się stanie?- Spuścił głowę.- Wiem...zadzwonimy do niej- Wstałam i zaczęłam szybko jeździć wzrokiem po pomieszczeniu. Szukałam telefonu. Uderzyłam się w ręką w głowę gdy przypomniałam sobie że jest on w mojej kieszeni. Wyciągnęłam go i zniechęciłam się gdy przez myśl przeszło mi że może przecież nie chcieć ze mną rozmawiać. Gdy miałam wybrać do niej numer zadzwonił telefon Harrego. Miałam nadzieję że to Susan. Odebrał...w czasie rozmowy śmiał się delikatnie. Opowiedział co się stało i wiedziałam że to nie Sus.
- Kto dzwonił?- Zapytałam gdy schował telefon do kieszeni.
- Louis- Zmarszczyłam brwi na co Harry lekko się uśmiechnął.
- O co chodziło?- Tak. Byłam bardzo ciekawska.
- Dzwonił powiedzieć mi że Susan całkiem nieźle się bije- Parsknął śmiechem. Zrobiłam pytającą minę.
- Jest u nich?
- Niestety nie...
- Z kim się pobiła?
- Z tą dziewczyną która wymyśliła całą tą bajkę...przyszła do nich i zaczęła coś krzyczeć. - Zaśmiałam się
- Dobrze że mi się nie oberwało- Zaśmiałam się.

*Oczami Susan*
Autobus zawiózł mnie do jakiegoś miasta. Było już jasno. Idąc ulicą czułam na sobie spojrzenia. No tak przecież moje ciuchy były całe pogniecione i brudne. Postanowiłam szybko znaleźć jakiś sklep i kupić porządne ubrania.

Znajdowałam się w galerii. Przeglądałam ciuchy i brałam ze sobą to co mi się podobało. Kupiłam ubrania i od razu udałam się do toalety żeby przebrać się w nie. W lustrze zobaczyłam jak strasznie wyglądam. Na szczęście miałam przy sobie torebkę. Przeczesałam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Teraz wyglądałam o niebo lepiej. Gdy miałam wychodzić już z łazienki poczułam wibrację mojego telefonu w kieszeni. Wyjęłam go i zobaczyłam nazwę kontaktu 'Maria :*'...zamarłam przez chwilę. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam do ucha.
M: Susan?- Wyszeptała zdziwiona. Szczerze? Mimo wszystko nie potrafiłam być na nią obrażona. Nie miałam zamiaru być już tą smutną dziewczyną. Chciałam przywołać starą krejzolkę.
S: Nie hipopotam a co?- Usłyszałam że wzdycha szczęśliwa.
M: Wszystko ok?
S: Tak- Usłyszałam jakiś męski głos
M: Jesteś jeszcze na mnie zła?
S: Nie
M: Słyszałam że się odstresowałaś
S: Hahaha...kto ci powiedział?
M:...
S: Ktoś jest z tobą?
M: Tak
S: Ktoooo?
M: Um...yyy
S: Maria!
M: Harry- W tedy moje serce stanęło. Nie wiedziałam nawet kiedy osunęłam się na podłogę i podkurczyłam kolana. Wystarczyło tylko żeby ktoś wypowiedział jego imię a mnie nachodziła już ochota na wzięcie do ręki żyletki.
M: Jesteś? Susan?
S: Jestem... jestem
M: Chcesz z nim porozmawiać?- Głośno przełknęłam ślinę. Jestem pewna że Maria to usłyszała
S: Może później
M: Ok w takim razie zadzwonię później...pa- Rozłączyła się i nie byłam nic w stanie jej odpowiedzieć. Bałam się z nim rozmawiać...nie wiedziałam co miałabym mu powiedzieć.

Poszłam do sklepu kupić gazetę po to aby znaleźć jakieś mieszkanie,dom. Usiadłam na ławce i zaczęłam przeglądać oferty.

*Wieczór*
Wynajęłam mały dom za miastem. Wokół znajdują się tylko pola. Dom ma dwa piętra. Na dole jest mały salon, kuchnia, łazienka a do góry sypialnia z łazienką. Nie był on jakiś super nowy. Podłoga lekko trzeszczała pod wpływem nacisku naszego ciężaru na nią. Do miasta miałam jakieś 10km więc zrobiłam od razu zakupy. Postanowiłam że kupię auto którym mogłabym poruszać się do miasta i że znajdę sobie pracę. Wzięłam do ręki piżamę i ręcznik a następnie poszłam zrobić sobie odprężającą kąpiel.
Gdy wróciłam do pokoju sprawdziłam na telefonie która jest godzina. Była 21:48. Wślizgnęłam się pod kołdrę. Położyłam laptopa na swoich kolanach i włączyłam skype. Od razu dostałam wiadomość od Marii ''Chłopaki mieli wywiad i Harry nie miał czasu gadać...dobranoc''. Nagle ktoś do mnie zadzwonił. Był to Niall. Postanowiłam odebrać.
N: Hej...co u ciebie jak się czujesz?
S: A no spoko...zaczynam nowe życie
N: Mhm. Jesteś bezpieczna?
S: Tak jestem w domu
N: Mhm...pokaż ręce- Wyciągnęłam dłonie w jego stronę
S: Co?
N: Niee...pokaż nadgarstki
S: Niee...- Szybko cofnęłam rękę.
N: Susan...ja wiem...Martwię się.
S:...nie masz o co
N: Ugh
L: Z kim gadasz?
N: Susan
L: O-o-oooo...Susan powiadasz?
N: Co kombinujesz?
L: Nic idę ci zrobić kanapkę.

*Oczami Nialla*
Byłem ciekaw co ten wariat Louis wymyślił. Zrobienie kanapek to niebyła dobra wymówka. Martwiłem się o nią...co jeśli...? Właśnie w tedy Louis wprowadził Harrego do pokoju. Pchał go do środka. Pokazał mi gestem że nic mam nie mówić. Czy on kiedykolwiek mądrze myśli?
S: Niall?!- Usłyszałem głos Susan i od razu się zerwałem. Harry od razu podniósł głowę i chciał wyjść jednak stanął i wyglądało jakby odtwarzał to co powiedziała kilka razy w głowie. Płakała. Może to przykuło jego uwagę? Poprawił swoją grzywkę i odwrócił się w moją stronę.
S: Niall do jasnej cholery!!!!- Wydarła się a ja aż podskoczyłem.
N: Hm?
S: Wow...ja ci tu opowiadam i się żalę a ty masz to wszystko kompletnie wszystko w dupie...Jebać was wszystkich!- Walnąłem się w głowę. chciałem jej wytłumaczyć ale rozłączyła się.
-Ugh...może następnym razem- powiedział Louis.

* Oczami Susan*
Miewałam zmienne nastroje. Moje serce zaczęło szybciej bić. Ręce zaczynały powoli drżeć a nogi błagały o ruch. Wstałam z łóżka i pierwsze co zrobiłam to udałam się do łazienki. Chciałam zapomnieć o bólu...chciałam wyrzucić go z pamięci. Chwycić się za pierś i mocno pociągnąć by wyrwać z serca osobę która na zawsze w nim zostanie. Przypomniało mi się jaki był zły...jak nie chciał pozwolić mi nic wytłumaczyć. Nie idzie tak po prostu powiedzieć 'Wyrzucam cię z mojego serca'. Nigdy tak się nie stanie bo są ludzie z którymi spędzaliśmy większość czasu z którymi przeżyliśmy wspaniałe chwile...i te złe które powodują że porównujemy je do tych szczęśliwych. Przypominamy sobie je zapamiętując je coraz mocniej. Usiadłam na wannie. Wygrzebałam w półce żyletkę i szybkimi ruchami przejechałam po nadgarstkach. Sprawia to ulgę...sprawia że ból którego zaznaliśmy wcześniej jest mniejszy i z czasem go zapominamy.

~~1 tydzień później~~
Kupiłam auto dzięki któremu mogłam się poruszać tam gdzie chciałam. Nie był on jednak w bardzo dobrym stanie. Był już stary. Od tygodnia poszukiwałam pracy. Niestety na marne...nie potrzebowali mnie nawet w sklepie...nigdzie. Byłam załamana. Dzisiaj miałam spotkanie. Tym razem próbując jako nauczycielka tańca. W wieku 9 lat chodziłam na różne tańce ale dryg miałam od dzieciństwa. Stwierdziłam że warto spróbować.

Na miejscu przebrałam się.
Nadgarstki owinęłam bandankami aby zakryć blizny. Gdy zostałam wyczytana wyszłam niepewnie z sali. Zaczęłam się cała część. Sądziłam że zapomniałam układ.
- Jak masz na imię?- Odezwał się chłopak. Podniosłam głowę. Był bardzo ładny. Pokazał na swoje dołeczki abym się uśmiechnęła.


- Susan- Uśmiechnął się.
- Zaczynaj- powiedział. Ja jednak stałam w bezruchu. Przypomniałam sobie wszystkie momenty z mojego życia które najbardziej zapamiętałam. Zaczęłam delikatnie się poruszać. Z czasem się rozkręciłam. W tańcu wyraziłam swoje uczucia. - Jesteś doskonała...tańczysz gdzieś?
- Ja...? Nie...
- Chcę żebyś przyjęła tę pracę.
- Jezu! Na prawdę?! Dziękuję - Uwiesiłam mu się na szyi.

 Wracając pech który nigdy mnie nie opuszczał sprawił że popsuło mi się auto. Ustawiłam auto na poboczu. Otworzyłam maskę i zaczęłam poruszać niektóre kable. Zawsze na próżno. Zauważyłam że bardzo ładne auto zatrzymuje się koło mojego gruchota. Najgorsze było to że wysiadł z niego chłopak który był na przesłuchaniach.
- Pomóc ci?- zapytał. Lekko skinęłam głową- Zapomniałem się przedstawić...jestem Mark.
- Susan- Uśmiechnęłam się.
- Niestety ale to auto nadaje się jak już to tylko na złom.
- Co? Niemożliwe...niedawno je kupiłam...nie znasz się!
- Możliwe...ktoś wcisnął ci bezużyteczny badziew. Pracowałem u taty 2 lata jako mechanik więc...
- Ugh...dobra dobra rozumiem.
- Chodź zawiozę cię- Wskazał na swoje auto. Nie pozostało mi nic innego jak zgodzić się.
- Ty będziesz moim szefem?- Uśmiechnęłam się
- Tak
- Uuuu...zapowiada się całkiem ź...
- Fantastycznie- Zaśmiałam się

______________________________________________________________

I jest kolejny rozdział :D Co sądzicie? 

5 komentarzy= next